"Akwarium" poczytajcie, to wam się trochę rozjaśni 😁
Szczególnie jak sprawdzisz jeszcze kilka innych zgrupowań oficerów rządzących dawniej w PSP:
inwentarz.ipn.gov.pl
takie szczególne szkoły jak Akademia Spraw Wewnętrznych w Warszawie czy Wyższa Szkoła Oficerska im. Feliksa Dzierżyńskiego. Tak karierę się robiło.
Chodziło mi o takie np. fragmenty:
"- Suworow, chcesz o coś zapytać?
Jesteśmy sami przy ognisku, w niewielkiej zapadlinie zagubionej w bezkresnym stepie. Nasz samochód stoi ukryty w zaroślach, kierowca odpoczywa. Czeka nas długa jesienna noc.
- Tak, towarzyszu pułkowniku, dawniej już chciałem was zapytać... Macie pod swoimi rozkazami setki młodych, sensownych, doskonale zapowiadających się oficerów, świetnie wyszkolonych, o wykwintnych manierach... A ja jestem chłop, nie czytałem wielu książek, o których mówicie, nie jest mi łatwo w waszym kręgu... Nie interesują mnie pisarze i malarze, którymi wy się zachwycacie... Dlaczego wybraliście właśnie mnie?
Długo krząta się przy czajniku, najpewniej zastanawiając się, czy ma powiedzieć jak zwykle coś o mojej pracowitości i pojętności, czy wyłożyć prawdziwe powody. W czajniku warzy morderczy napój: mieszankę kawy z koniakiem. Wypijesz, i przez dobę oka nie zmrużysz.
- Powiem ci, Wiktor, całą prawdę, bo sam ją rozumiesz, bo trudno cię oszukać, bo powinieneś ją znać. Żyjemy w okrutnym świecie. Jedyna szansa przeżycia, to piąć się do góry. Jeżeli staniesz w miejscu, stoczysz się w dół i zatratują cię ludzie, którzy po twoich gnatach gramolą się wzwyż. Nasz świat to krwawa bezkompromisowa walka systemów, a zarazem walka jednostek. W tej walce każdy potrzebuje pomocy i wsparcia. Ja też potrzebuję pomocników, zdecydowanych na wszystko, gotowych w imię zwycięstwa podjąć śmiertelne ryzyko. Muszę mieć pewność, że nie zdradzą mnie w najtrudniejszej chwili. Aby to osiągnąć, istnieje tylko jeden sposób: wybierać pomocników z samych dołów. Zawdzięczasz mi wszystko i jeżeli mnie wywalą, to wywalą również ciebie. Jeśli wszystko utracę, to i ty stracisz wszystko. Wyciągnąłem cię z tłumu nie z uwagi na twoje zdolności, lecz dlatego, że jesteś człowiekiem z tłumu. Nie jesteś nikomu potrzebny. Wystarczy, że coś mi się przydarzy, i znowu wylądujesz w tłumie, tracąc władzę i przywileje. Ten sposób doboru pomocników i ochrony osobistej jest stary jak świat. Tak postępowali wszyscy władcy. Zdradzisz mnie, stracisz wszystko. Mnie dokładnie tak samo wyłowiono z motłochu. Mój protektor pcha się do góry i ciągnie mnie za sobą. Licząc na moje wsparcie w każdej sytuacji. Jeżeli on zginie, komu będę potrzebny?
- Wasz protektor to generał-lejtnant Obaturow?
- Tak. Wziął mnie do swojej grupy, kiedy był jeszcze majorem, a ja lejtnantem... Niezbyt fortunnym.
- Ale i on komuś służy. Jego też ktoś ciągnie w górę?
- Ma się rozumieć. Ale to już nie twoja sprawa. Możesz być pewny, że jesteś w odpowiedniej grupie i że generał-lejtnant Obaturow ma wpływowych protektorów w Sztabie Generalnym. Ale ja znam cię dobrze, Suworow. Czuję, że nie tu cię boli. W czym rzecz?
- Opowiedzcie mi o Akwarium.
- To też już wiesz? Tego słowa nie mogłeś nigdzie usłyszeć. Znaczy, gdzieś je widziałeś. Zaraz, zaraz, powiem ci, gdzie je widziałeś.
- Na odwrocie portretu.
- Ach tam? Słuchaj uważnie, Suworow: nigdy nikogo o to nie pytaj. Akwarium zbyt poważnie traktuje własne tajemnice. Ty zapytasz, a oni wezmą cię na hak. Nie, ja nie żartuję. Za żebro, i w górę. Nie powinienem ci mówić o Akwarium. Mógłbyś opowiedzieć to komuś, a on jeszcze komuś, potem nastanie moment, gdy wypadki potoczą się inaczej i kogoś aresztują, dowiedzą się, gdzie usłyszał to słowo, on wskaże ciebie, a ty mnie.
- Sądzicie, że jeśli zaczną mnie torturować, sypnę wasze nazwisko?!
- Co do tego nie mam wątpliwości, i ty też możesz być pewny. Tylko głupcy powiadają, że twardy wytrzymuje na torturach, a słabeusz pęka. Bzdury. Po prostu są dobrzy oficerowie śledczy albo źli. Akwarium ma dobrych śledczych... Jeżeli trafisz na konwejer, przyznasz się do wszystkiego, łącznie z tym, czego nigdy nie było... Ale... ja wierzę, Wiktor, że ani ty, ani ja nie wylądujemy na konwejerze, i dlatego powiem ci coś niecoś o Akwarium..."
"Krawcow patrzy na mnie wyczekująco, potem nalewa po pół szklanki zimnej wódki i w milczeniu wskazuje jedną z nich.
- Z szefem też się czasem można napić. Nie bój się, to nie ty narzucasz mi się ze swoją przyjaźnią, to ja cię wezwałem. Pij.
Ujmuję szklankę, podnoszę na wysokość oczu, uśmiecham się do mojego szefa, i powoli wypijam. Wódka to ożywczy napój.
Ponownie nalewa po pół szklanki:
- Słuchaj, Suworow, swój wzlot zawdzięczasz tylko i wyłącznie mnie.
- Zawsze o tym pamiętam.
- Obserwuję cię od dawna i staram się ciebie zrozumieć. Na moje oko jesteś urodzonym przestępcą, choć się tego nie domyślasz i nie przeszedłeś kryminalnej szkoły życia. Nie protestuj, znam się na ludziach lepiej od ciebie. Widzę cię na wskroś. Pij.
- Wasze zdrowie.
- Zakąszaj ogóreczkiem.
- Dziękuję.
Ma posępny wyraz twarzy. Zapewne jeszcze przed moim przyjściem zdążył łyknąć co nieco. A po wypiciu zawsze robi się ponury. Zupełnie jak ja. Widocznie już to zauważył i na tej podstawie, a także innych prawie niezauważalnych cech szkicuje mój portret, będący projekcją jego samego.
- Gdybyś trafił, łotrze, pomiędzy knajaków, przyjąłbyś się, jak nic. Wzięliby cię za swego, a po kilku latach cieszyłbyś się w bandzie wyraźnym autorytetem. Bierz kiełbaski, nie krępuj się. Przywożą mi ze specjalnego rozdzielnika. Pewnie w ogóle nie wiedziałeś, że taka kiełbasa istnieje, zanim cię wziąłem do siebie. Pij...
Ponad pół metra wódki pochłonął. Stopniowo zaczyna działać. Widelec w jego dłoni utracił precyzję ruchów, ale głowa nie poddaje się działaniu alkoholu. Mówi jasno i wyraźnie, myśli tak samo.
- Jednego nie mogę w tobie, Suworow, zrozumieć: naprawdę nie sprawia ci przyjemności męczenie innych, czy tylko udajesz? Mamy szerokie możliwości rozkoszować się swoją siłą. Wańkę-pederastę można dręczyć, ile dusza zapragnie. Ale ty stronisz od tych uciech. Dlaczego?
- Nie bawią mnie męczarnie.
- Szkoda.
- Czy to źle w naszym fachu?
- W ogóle to nie. Na świecie jest astronomiczna liczba prostytutek, lecz tylko nieliczne delektują się swoją sytuacją. Dla większości jest to tylko ciężka fizyczna praca. Ale niezależnie od tego, czy kurwa lubi swój fach, czy nie, jakość świadczonych usług pozostaje w znacznym stopniu funkcją jej stosunku do wykonywanej pracy, poczucia odpowiedzialności, pracowitości. Niekoniecznie trzeba rozkoszować się swoją profesją, niekoniecznie trzeba ją lubić, ale w każdej sytuacji należy być pracowitym. Czego zęby szczerzysz?
- Ładnie powiedziane: „pracowita prostytutka".
- Nie ma się z czego śmiać, nie jesteśmy wcale lepsi od prostytutek, też wykonujemy nie całkiem czystą robotę ku czyjemuś zadowoleniu, i za nasz ciężki trud płacą nam nieźle. Nie bardzo lubisz swój zawód, ale jesteś pracowity, i to mi wystarcza. Nalewaj sam.
- A wam?
- Kropelkę. Dwa palce. Starczy. Słuchaj, po co cię wezwałem. Przeżyć na naszej zasranej planecie można tylko pod warunkiem, że przegryza się gardziele innym. Taką możliwość daje władza. Utrzymać się przy władzy można jedynie drapiąc się wzwyż. Ja ciebie ciągnę do góry, ale potrzebuję też twojej pomocy, każdej, choćby i kryminalnej. Kiedy wdrapiesz się za mną nieco wyżej, sklecisz własną grupę, i będziesz ciągnąć ją za sobą, a ja będę ciągnąć ciebie, a mnie jeszcze ktoś inny. I wszyscy razem będziemy wypychać naszego głównego lidera w górę. Nagłym ruchem chwycił mnie za kołnierz:
- Zdradzisz, pożałujesz!
- Nie zdradzę.
- Wiem. - Patrzy surowo. - Możesz zdradzać kogo dusza zapragnie, choćby nawet Ojczyznę Radziecką, ale nie mnie. Nie waż się nawet o tym pomyśleć. Ani ci to w głowie, wiem, po twoich oczach diabelskich widzę. No, dopijmy, i fajrant. Jutro przyjdziesz do pracy o siódmej, i na dziewiątą przygotujesz do zdania wszystkie papiery. Zostałem mianowany szefem Zarządu Wywiadowczego Karpackiego Okręgu Wojskowego. Zabieram do Zarządu swoją ekipę. Oczywiście, biorę nie wszystkich i nie od razu. Niektórych przerzucę później. Ale ty jedziesz ze mną już teraz. Doceń."