Pożarnictwo > Taktyka działań ratowniczych

Samochód na dachu - wydobywanie poszkodowanych

<< < (2/12) > >>

bulon:

--- Cytuj ---Napisałeś to bulonie dość krótko i schematycznie. Wydaje mi się, że w przypadku samochodu na dachu, sprawa się znacznie komplikuje. Zwykłe założenie kołnierza staje się problemem, nie mówiąc już o odcinaniu pedałów
--- Koniec cytatu ---

ale czego oczekiwales?
to jest schemat, jak to sie powinno robic.
gdy pisalem "asekuracja reczna ratownikow" mialem na mysli ze czesc ratownikow asekuruje wiszaca na pasach osobe.
i teraz te schemat bedziesz podczas akcji naginac to rzeczywistosci.
trudno inaczej cos takeigo opisac chyba ze kazdy z nas bedzie tu analizowal swoje wlasne doswiadczenie.
nie wyciagalem nikogo nieprzytomnego z samochodu- mialem to szczescie ze jeden wypadl sam przez okno a drugi po wybiciu szyby sam sie wyczolgal gdy ja sie zajmowalem tym pierwszym.
wiec tutaj tez schematu nie do konca dalo sie uzyc ale klnierz byl, stabilizacja byla itd


--- Cytuj ---A do kolegi Bulona bardzo ładne procedury ale wierz mi w prawdziwym zdarzeni na prawdę nic one nie dają mało tego nie wprowadzisz ich w życie podczas takiej akcji .

--- Koniec cytatu ---
jak to nie daja?
tzn ze wysiadasz z wozu i robisz co ci sie podoba?
zawsze sa jakies zalozenia ktore zawsze trzeba wykonac -do tego masz wlasnie ten schemat ktore mowi ci co powinno sie zrobic  kiedy.
ale zawsze jest cos inaczej i trzeba sie do tego dostosowac.

jak poszkoowany  nie bedzie wisial w pasach to nie bedzie potrzebna  stabilizacja wiszacego poszkodowanego na pasach tylko wlozenie pod niego deski.
mozna by tak rozwijac problem i rozwijac ale takie kontrargumenty " ze w zyciu jest inaczej" sa zbedne bo kazdy o tym dobrze wie ale w ktoryms kierunku trzeba sie poruszac.

Pedros:
Taka sytuacja ma wiele różnych wariantów.
Czy samochód przed dachowaniem w coś udeżył, czy odpaliły poduszki, czy pasy bezpieczeństwa zostały użyte (tzn. czy poszkodowany "wisi" na nieużytych pasach) bo jeśli samochód w nic nie udeżył to pasy powinny pięknie trzymać poszkodowanego.

Uważam, że należy zacząć oczywiście od zapewnienia bezpieczeństwa miejsca akcji oraz własnego, jesli samochód leży na dachu to ja bym się najpier martwił o poaliwo a potem o poszkodowanego. Odcinanie pedałów moim skromnym zdaniem odpada - za żadne skarby nie dojdziesz tam nożycami. A poza tym co to znaczy "nogi uwiezione w pedałach" czy pedały to jakieś kleszcze? Jak gościu wisi na pasach to wyjęcie nóg nawet najbardziej "uwięzionych"  ^_^ w pedałach to chyba najmniejszy problem.
Reszta tak jak pisał Bulon - oczywiście z uwzględnieniem pewnych dodatkowych czynników. Tzn. czy to ma byc ewakucja "na szybko"? Bo np. samochód zaczyna nieładnie nam dymić.  Wtedy wg.mnie nie ma czasu na KEDa tylko dwóch ratowników od strony drzwi - podtrzymuje za barki i plecy (trzymając też ręce) a trzeci stabilizuje głowę (wg, mnie na kołnierz też w takiej sytuacji nie ma czasu) Wyjęcie gościa bez deski byle szybko i jak najdalej od pojazdu. Ćwiczyliśmy cos takiego i na prawdę można.
A jesli jest komfort że nic się nie pali ale gość nie oddycha to wtedy myślę że można sobie pozwolić na kilkadziesiąt sekund opóźnienia i założyć kołnierz (a może nawed KED jeśli jest) i wyjmować na deskę.

nomex38:

--- Cytat: Pedros w Czerwiec 13, 2006, 19:54:08 ---Taka sytuacja ma wiele różnych wariantów.
Czy samochód przed dachowaniem w coś udeżył, czy odpaliły poduszki, czy pasy bezpieczeństwa zostały użyte (tzn. czy poszkodowany "wisi" na nieużytych pasach) bo jeśli samochód w nic nie udeżył to pasy powinny pięknie trzymać poszkodowanego.

Uważam, że należy zacząć oczywiście od zapewnienia bezpieczeństwa miejsca akcji oraz własnego, jesli samochód leży na dachu to ja bym się najpier martwił o poaliwo a potem o poszkodowanego. Odcinanie pedałów moim skromnym zdaniem odpada - za żadne skarby nie dojdziesz tam nożycami. A poza tym co to znaczy "nogi uwiezione w pedałach" czy pedały to jakieś kleszcze? Jak gościu wisi na pasach to wyjęcie nóg nawet najbardziej "uwięzionych"  ^_^ w pedałach to chyba najmniejszy problem.
--- Koniec cytatu ---
Mylisz sie Pedros, nogi uwięzione w pedałach to poważny problem. Chyba nie chcesz "wyplątywać" połamanych nóg na siłę ? Do pedałów da sie dojśc zwykłymi nożycami hydraulicznymi, poza tym są specjalne obcinaki :)

--- Cytuj --- A jesli jest komfort że nic się nie pali ale gość nie oddycha to wtedy myślę że można sobie pozwolić na kilkadziesiąt sekund opóźnienia i założyć kołnierz (a może nawed KED jeśli jest) i wyjmować na deskę.

--- Koniec cytatu ---
Chyba miałes na mysli oddycha ;)
Schemat postepowanie według mnie (załozenie: tylko jedna soba poszkodowana, samochód bez wycieku paliwa, na dachu w rowie, osoba poszkodowana przytomna)
1. rozpoznanie i zabezpieczenie terenu akcji
2. stabilizacja pojazdu (np. przęsłami drabiny nasadkowej)
3. usuniecie drzwi od strony kierowcy przy pomocy sprzetu hydraulicznego (nie polecam łomu jak w Sekcji 998  :rolleyes: :D)
4. ocena stanu poszkodowanegp
5. ręczna stabilizacja poszkodowanego (do momentu połozenia na desce)
6. założenie kołnierza
7. odcięcie pedałów
8. uwolnienie z pasów
9. decha
10. ewakuacja

Miedzy punktami 6-7 można jeszcze dołozyc tlenoterapię ( w zależnosci od stanu poszkodowanego)

Ponieważ byłem przy takich wypadkach 3 razy kilka uwag:
- to jedne z najbardziej stresujacych akcji ratownictwa drogowego
- pasy wcale nie trzymaja tak "pieknie"
- jest wybitnie utrudniony dostęp
- poszkodowany (kierowca i/lub pasażer ma najczęściej ma dość poważne obrażenia głowy ( w skrajnym przypadku który widziałem oskalpowanie przez elementy nadszybia)
- prawie cała akcja na leżąco lub czworakach
- poniewaz nie da sie odciąć akumulatora, warto pamietać o odcięciu zapłonu (stacyjka)

Pedros:
Widzisz,
ja to wszystko wiem z opowiadań kolegów. Sam na takiej akcji nie byłem. Skoro znalazłeś dostęp nożycami do pedałów to tak było i nie podlega to oczywiście dyskusji. Mnie koledzy mówili że przestrzeń pod (a w tej sytuacji "nad") kierownicą wypełniały nogi kierowcy. Nie można było dojść nożycami choćby do stawu skokowego o już na pewno nie do takiej pozycji żeby odciąć którykolwiek z pedałów. Natomiast ręką mogli "z czuciem" wyjąć stopy. To tyle mojego. Ale nie traktuj tego jak spór. Po prostu piszę co słyszałem od strażaków po takiej akcji. Mówili tez że pasy ładnie trzymały. Ale każdy przypadek jest inny.


--- Cytat: nomex38 w Czerwiec 13, 2006, 22:43:54 ---Chyba miałes na mysli oddycha ;)
--- Koniec cytatu ---

Nie, chodziło mi o to, że jeśli samochód zaczyna się palić to ewakuacja najszybsza z możliwych a jeśli się nie pali ale poszkodowany nie oddycha to założyłby w takiej sytuacji najpierw kołnierz.

Pozdrawiam

Polifon:
Problem zakleszczonych nóg poszkodowanego zdarza się i w przypadku samochodu na dachu jego rozwiazanie jest naprawde trudne.
Ja mielem kiedyś taki problem tyle że kierowca leżał tułowiem po prawej stronie i poradziłem sobie rozpieraczem ramieniowym. Przyznam się żę sam do końca nie miałem konkretnego pomysłu jak to zrobić. Zacząłem poprostu rozginać blachy i udało się.
Kloledzy z zaprzyjażnionego JRG wdobywali kiedyś poszkodowanego z samochodu który najpierw w coś uderzył. Nie wiem jak to konkretnie wyglądało ale wiem że wycięli otwór w podłodze pojazdu po to żeby uwolnić stopy poszkodowanego. Wcześniej przez wiele minut próbowali innych sposobów.
Jak widać nie ma gotowych rozwiązań. Trzeba kombinować.
Pozdrawiam!

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Idź do wersji pełnej