Choć jestem oficerem i w trybie dziennym ukończyłem sławetną SGSP, to uważam, że powinno dążyć się do systemu sprawdzonego w wielu cywilizowanych krajach, a mianowicie pięcia się po szczeblach kariery od strażaka podziałowca w górę. Ukróciłoby to (przynajmniej w pewnym stopniu) sytuacje, gdy strażakami zostają ludzie z przypadku, którzy kończąc szkołę i widząc w życiu ze dwa pożary na krzyż, idą do pracy do komendy głównej lub komend wojewódzkich i podejmują wiążące decyzje nierzadko związane z taktyką działań. Jest to lekką paranoją i gdy powiedziałem o tym kilku znajomym strażakom z zagranicy, to mało im oczy ze zdziwienia nie wypadły. Należałoby myśleć o tym, żeby to zmienić, ale ludzie na górze mają dzieci, które przecież nie będą się męczyły i ganiały z sikawką po polach i lasach, no nie?
A pomyślcie jak byłoby miło, gdybyśmy mogli pomyśleć sobie, że nawet pan komendant główny też kiedyś pracował na podzale najpierw jako zwykły strażak, potem jako dowódca samochodu, potem jako..... ech, marzenia...