peterek zadał bardzo dobre pytania na przykładzie kierowcy.
Wg. mnie obecny system szkolenia jest najgorszy z wszystkich jakie były w straży.
Powinny wrócić szkolenia 2- częściowe (podstawowy i uzupełniający).
Po szkoleniu podstawowym strażak powinien przepracować 3 lata na stażu. Przed pójściem na kurs uzupełniający komenda decyduje na jakim stanowisku będzie pracował (czy też sam wie po naborze na jakim stanowisku docelowym będzie pracował /kierowca lub ratownik/). W tym miejscy szkolenia uzupełniające powinny się trochę różnić od siebie. Szkolenia powinny być podzielone na dwa "kierunki" kierowców oraz ratowników. Na szkolenia uzupełniające skierowane dla kierowców powinny być omawiane głównie tematy obsługi samochodów pożarniczych, jazdy na matach poślizgowych i wszystko co jest związane z pracą jako kierowca. Natomiast na szkoleniach uzupełniających kierowanych dla ratowników powinno być więcej zajęć z zakresu działań ratowniczych oraz gaśniczych.
Mam na myśli to, że kierowca powinien mieć np 60% tematów związanych z obsługą samochodów itp., a pozostałe 40% powinno być związane z taktykami gaśniczymi, ratowniczymi itp.
Natomiast szkolenie uzupełniające powinno być oparte głównie na taktykach gaśniczych (pożary wewnętrzne itp) ratowniczych oraz dowodzenie. Bo wiadomo najlepszymi dowódcami są "starzy" ogniomistrze, którzy mają przepracowane powyżej 20 lat.
Co do szkół dziennych SA i SGSP dobrze napisał "Półkownik_Moralności"-likwidacja.
Na takie szkoły powinni iść ludzie ze stażem i doświadczeniem zawodowym gdzie powinni zdobywać dodatkową wiedzę. W takim systemie szkolnictwa nie było by przypadków niekompetencji oraz nieumiejętności zarządzania zasobami i ludzkimi oraz sprzętowymi i kierowaniem podczas działań ratowniczych.
cyt. "...Dochodzą do mnie też sygnały od podoficerów, że mają ograniczone możliwości szkoleń, a chętnie zapoznaliby się np. z problematyką pożarów wewnętrznych, bo wiele zagadnień zatarło się im już po latach. Przykładem ilustrującym sytuację jest niedawny pożar mieszkania na ostatniej kondygnacji w budynku wielorodzinnym w podwarszawskiej miejscowości. Przyjechały do niego 54 zastępy. Kiedy jeździłem do pożarów wiele lat temu, radziliśmy sobie w takich przypadkach dwoma samochodami: GBA 2,5/16, GCBA 6/32. Jak nam się trafiła drabina, to było wszystko. Widać więc, że brakuje doskonalenia zawodowego. ..."
Z tego cytatu można wywnioskować, że za zaistniałą sytuację o zadysponowaniu 54 zastępów odpowiedzialny był jakiś podoficer i że to on kierował działaniami rat-gaśn, a nie oficer który był tam na miejscu i był KDR-em. Tutaj właśnie widać jacy ludzie są na stanowiskach dowodzących przecież przy takiej akcji działania prowadził oficer i to on prosił o dysponowanie kolejnych zastępów. Wychodzi na to, że błędy popełnia oficer, a odpowiedzialność i wina spada na podoficerów. Nie uważam, że każdy oficer nie nadaje się na pełnione stanowisko ale przy obecnym systemie szkolenia dochodzi do tak dziwnego wypaczenia.
Pozdrawiam