U nas był na wiosnę... A w ogóle to te przeglądy nie mają sensu i tyle z nich pożytku co kot napłakał... A polega to na tym, że załączają alarm, podjeżdżają do remizy, sprawdzają dokumentację, ile osób się stawiło i wymyślają jakieś durne ćwiczenie do zrobienia... Mamy w okolicy dwóch pracodawców, którzy zgadzają się by pracujący u nich ochotnicy wychodzili z pracy jak jest alarm - obaj są "zachwyceni" takimi sprawdzianami... Dobrze, że są one rzadkie, bo by się skończyło zwalnianie strażaków na czas alarmu...