Cóż to było chyba oczywiste że takie sytuacje będą miały miejsce, kiedy zmieniano zasady szkolenia i naboru. Teraz ludzie mieszkający w miastach bez OSP są na z góry przegranej pozycji i muszą kombinować jak tu "dostać" się do OSP. W niektórych komendach na prawdę jest problem z naborem. Kiedyś jak na jedno miejsce było kilkudziesięciu to teraz ciężko jest znaleźć jedną osobę.
Dla chcącego nic trudnego.
Na forum przewijały się już posty ludzi z "miasta", którzy m.in. potrafili poświęcić swój wolny czas by przyjeżdżać do oddalonych jednostek OSP. Przesiadywali po kilka godzin w remizie będąc w dyspozycji. Do tego pozwalali sprzęt, szkolili się, ćwiczyli i wykonywali różne prace organizacyjne. Moim zdaniem postawa godna naśladowania dla każdego, komu marzy się praca w PSP a dzieli go spora odległość od najbliższej OSP.
Co do "naborowych punkciarzy" kolejnym rażącym oko problemem jest wzrastająca liczba członków zwyczajnych. Co z tego że jest nas na papierze koło setki skoro na walnym jest problem z zebraniem kworum. Oczywiście można to ominąć ale raczej nie tędy droga.
Co do rozwiązania kolegi kwas, to fajny pomysł, jednak wydaje mi się zbyt uciążliwy pod względem formalnym i ewentualnym ściąganiem należności. Wolę obstawać przy tym, że u mnie na szkolenie trzeba zasłużyć (jak i na samo wstąpienie w szeregi)