Nie pierwszy raz przyglądam się ruchom kadrowym w naszej kochanej formacji i naszły mnie takie przemyślenia (nie każdy się z nimi może zgadzać i to szanuję). Żeby była jasność nie „piję” do żadnej z osób, po prostu to moja ogólna ocena sytuacji.
Zapowiada się, że sporo funkcjonariuszy wróci z emerytur, w myśl zadośćuczynienia za poniesione krzywdy. Tylko co z funkcjonariuszami, którzy mają powyżej, którzy nie byli żadnymi komendantami, nie układali się politycznie, tylko zagryźli zęby i sumiennie wykonywali swoją merytoryczną robotę. Teraz są w kwiecie wieku, z dużym doświadczeniem w służbie i na to wychodzi, że są gorsi od tych, którzy spokojnie sobie przeczekali minione czasy poza służbą, często nawiązując kontakty po drugiej stronie sceny politycznej.
Państwowa Straż Pożarna nie stała w miejscu i przez 4, albo nawet 8 lat sporo się zmieniło, a powrót z przerwy w służbie spowoduje, że zamiast rozmawiać o kolejnych literkach strażackiego alfabetu, wrócimy znowu do literki A (no może
. Miało być mniej politycznie, a wychodzi na to, że zamieniliśmy jednych polityków, na drugich. Dzisiaj nie można mówić, że powroty są po to, żeby dokonać rozliczenia krzywd, bo nie ma kogo rozliczać (Ci są już na emeryturach).
Oby Ci oficerowie, ale również aspiranci, którzy byli i nadal są w służbie, mieli na tyle determinacji, żeby nadal służyć dobrze naszej formacji, bo kolejne ich pomijanie na drabinie kariery może spowodować, że ostatnie lata w swojej służbie (większość z nich nie przewiduje służyć powyżej 28,5 roku) będą funkcjonowali na „zaciągniętym ręcznym”.