Znam kilku dowódców którzy od razu po szkole siadali na d-cy zmiany i nadal dają sobie świetnie radę. Dużo znaczą predyspozycje, a mniej doświadczanie. Ale to moje osobiste zdanie.
A moim zdaniem mianowanie młodego świeżo po szkole na d-cę zmiany jest błędem, który robi krzywdę i samemu młodemu, i jego zmianie.
Czemu? Młody nie ma doświadczenia wyjazdowego i zamiast uczyć się przy starszych, musi nimi kierować. A brak doświadczenia i głupie błędy widać, jak wyrobić wtedy autorytet? Dalej.... Świeżo po szkole młody generalnie przy działaniach jest za szybki, bo w szkole wymagają jednak od kadetów/podchorążych więcej biegania niż myślenia i kierowania. No i wreszcie, by dobrze kierować grupą mężczyzn trzeba być po prostu dojrzałym i mieć doświadczenie życiowe.
Czy przekłada się to na przypadek kapitana p.o. Komendanta ? Niekoniecznie. Facet ma - podejrzewam - doświadczenie w boju, zna straż może lepiej niż oficerowie 8h, którzy realne zdarzenia znają z nagrań rozmów na PSK, no i jednak ma już swoje lata. A ponadto jest na tyle dobrym politykiem (lub karierowiczem), by być pierwszym związkowcem w województwie. (tu mogę popełniać błąd, bo pewności co do tej funkcji w S nie mam)
Za to na pewno będzie mieć problemy z konieczną biurokracją, zarządzaniem kadrami, kwatem, itp., bo z tym po prostu kontaktu dotąd nie miał. Może to być ciekawy eksperyment. A że eksperyment, to dobrze, że w innym województwie.
Dałbym mu jednak kredyt zaufania. Niech będzie genialnym 01. I mam nadzieję, że został komendantem dlatego, że ma kwalifikacje, a nie tylko dlatego, że ławeczka króciutka + funkcja w związku.
PS: Nie dziwi mnie już, że E. wszystko uzasadni, jeśli tylko jest to zgodne z linią partii (znaczy związku).