No właśnie...przepływ informacji w związkach jest porażający. Z jednej z komend autokar pojechał na manifestację do Warszawy...
- Niedofinansowanie jednostek straży pożarnej, zamrożenie wynagrodzeń, słabo płatne nadgodziny, brak możliwości awansu i podwyżek, zwłaszcza wśród młodych funkcjonariuszy po ukończeniu trzyletniego stażu - wymienia powody akcji protestacyjnej Maciej Łozowski, przewodniczący Regionalnej Podlaskiej Sekcji Pożarnictwa NSZZ "Solidarność".
Te same problemy mają strażacy w całej Polsce. I mówią o nich od dawna. Związkowcy zarzucają Ministerstwu Spraw Wewnętrznych brak jakiegokolwiek postępu w realizacji ich postulatów. A te to m.in. zwiększenie z 60 do 100 proc. wartości stawki godzinowej jako rekompensaty za nadgodziny, dodatkowe pieniądze dla komend powiatowych i miejskich (przynajmniej 20 mln zł), 8,25 mln zł w celu zabezpieczenia realizacji zmiany ustawy o PSP w sprawie zmiany zasad naliczania wysługi lat służby, zagwarantowanie w przyszłorocznym budżecie państwa lub projekcie ustawy modernizacyjnej kwot rewaloryzujących inflację funduszy wynagrodzeń za lata 2008-2014.
- Inflacja i rosnące ceny "zżerają" nasze wynagrodzenia - zaznacza Maciej Łozowski. - Formacja jest na tyle niedofinansowana, że w ubiegłym roku z budżetu płacowego zabrano 7 mln zł na pokrycie kosztów paliwa czy odprawy emerytalne.
Strażacy to grupa zawodowa, która od lat cieszy się szacunkiem. W województwie podlaskim służbę pełni obecnie około tysiąca funkcjonariuszy. Głośno mówią o swoich bolączkach, ale - jak podkreśla szef pożarniczej "S" w regionie - pomimo rozpoczęcia akcji protestacyjnej będą pracować normalnie.
- Nie zapominamy, że ślubowaliśmy służbę społeczeństwu - podkreśla.
NIEŹLE.....