Jak widać utrzymanie jednej sensownej łodzi (nawet niekoniecznie czysto gaśniczej) na pożar "raz na 40 lat" jednak może się opłacać. Na pewno nie kosztowałoby to 0,5 miliarda złotych... o bardzo wymiernych, choć chwilowo trudnych do oszacowania kosztach bajzlu komunikacyjnego, kosztach społecznych itd. nie wspominając. Owszem, nie zapobiegłoby temu, co się stało, ale najpewniej znacznie ograniczyłoby to zniszczenia. Jakoś wszystkie stolice europejskie leżące na większymi rzekami maja łodzie do działań gaśniczych... Co więcej, w Berlinie już się ostatnio przy pożarze przystani jachtowej przekonali, że jedna obsadzona łódź gaśnicza to często za mało...
Śródlądowe łodzie pożarnicze z pompą i minimum 1 stałym DWP posiadają m.in. Londyn, Paryż, Berlin, Moskwa, Wiedeń, Praga, Bratysława, Budapeszt, Brema, Bazylea, Strasbourg, Moguncja, Kolonia, Koblencja, Konstacja, Frankfurt nad Menem, Nijmegen, Neuss, Duisburg, Düsseldorf... tylko Warszawki "nie stać", "nie ma sensu". Jak widać, nie trzeba tylko wtedy jak nic się nie dzieje. Jak się już wydarzy - zostaje się złapanym z gołym tyłkiem. Mamrotanie o rzekomych wysokich kosztach można skwitować śmiechem - to "oszczędność", która się po prostu zemści. Tym bardziej, że może to być po prostu łódź wielozadaniowa...