Próbując jakoś uspokoić dyskusję i odpowiedzieć na pierwsze zadane w tym wątku pytanie powiem tak: jadąc prywatnym samochodem na alarm zawsze będziesz poddenerwowany, zawsze będziesz miał tendencje do jechania szybciej niż zwykle i zawsze będziesz z tego powodu stwarzał większe zagrożenie (realne czy potencjalne). Jedyne o czym powinieneś wtedy myśleć to o bezpieczeństwie. Powinieneś szczególnie zwracać uwagę na innych uczestników ruchu, i szczególnie (!) starać się nie przekraczać przepisów. Nie ma mowy o jeździe 100km/h w terenie zabudowanym. Nie ma mowy o wyprzedzaniu na podwójnej ciągłej. Jadąc na alarm i popełniając takie wykroczenia stwarzasz większe zagrożenie niż jadąc w każdym innym nie naglącym celu.
Nic nie uzasadnia stwarzania zagrożenia w ruchu (realnego czy tylko potencjalnego) tylko dlatego, że jedziesz na alarm. Wspomniany filmik o ratowniku medycznym który jadąc po chodniku chce dotrzeć do wypadku nie jest szczęśliwym przykładem. Można chwalić chęć pomocy, ale gdyby potrącił dziecko wyjeżdżające z bramy podwórka na chodnik, to nawet potwierdzona informacja o NZK na miejscu wypadku nie byłaby zbytnią okolicznością łagodzącą, pomijając że byłby to średni argument dla rodziców tego dziecka (gwoli sprawiedliwości, kamery samochodowe mają tendencję do "wyolbrzymiania prędkości", więc być może w jego ocenie zagrożenia nie było. Nie mniej jednak gdyby coś się stało (nawet obiektywnie nie z jego winy, to i tak nie było by przyjemnie).
A pytanie o Policję jest tutaj zdecydowanie mniej ważne. Moim zdaniem, jeśli je zadajesz to znaczy że jeździsz na alarm na tyle za szybko że powinni Ci wlepić najwyższy możliwy mandat, bez względu na to, że jechałeś na alarm. Co innego jechać 10km/h za dużo (co w terenie zabudowanym i tak może oznaczać kolosalną różnicę!) a co innego przesadzać.
Podsumowując: jadąc na alarm myśleć nie o policji a o bezpieczeństwie i to dziesięć razy bardziej niż jadąc normalnie.