Osobiście nie widzę żadnego powodu do mianowania Kobiety na stanowisko w PB.
Niedyspozycyjność związaną z zajściem w ciążę pomijam, bo to nie jest wina Kobiety, że system zasobów ludzkich jest u nas niewydolny. Również nie powinno być argumentem to, że warunki lokalowe są niewystarczające. Jednak testy sprawnościowe (męskie) mają taki profil, że kobieta (165 cm / 55 kg) może je zdać lepiej niż mężczyzna (190 cm / 90 kg). Tylko co dalej? Amerykański model testów sprawnościowych jest doskonale pozbawiony jakichkolwiek przejawów dyskryminacji. Kandydat ma po prostu tachać 90 kg manekina. Jego płeć, wzrost, waga czy kolor oczu nie mają żadnego znaczenia.
A nasza "para", która zdała testy sprawnościowe idzie razem w dym dodając sobie niepotrzebnego zagrożenia. Bo Ona nie podniesie belki, bo Ona nie wyważy drzwi, bo Ona nie udźwignie dodatkowych odcinków 52, bo kiedy Jemu coś się stanie to Ona go nie wyniesie, bo Ona nie wyniesie podobnych gabarytów poszkodowanego, itd... Więc jaki to ma sens?
Kwalifikacja testów psychologicznych nie sprawdza faktycznej odporności na stres, ból, długotrwały wysiłek, smród, krew, ludzkie cierpienie i inne czynniki, na które nie jest odporna np. moja żona (wspaniała Kobieta). Jak więc można chociaż planować zadanie takiego ciosu służbie i samemu społeczeństwu. Przecież trzeba być ślepcem, żeby nie zobaczyć że statystycznie doprowadzi to do obniżenia gotowości bojowej i zdolności niesienia pomocy. Trzeba być ślepcem, żeby uważać że przyczyny braku Kobiet w PB leżą w naszpikowanym dyskryminacją procesie kwalifikacji do służby. Jak mówi Max, to się po prostu nie dodaje!