A akcje na "partyzanta" skutkują takimi zdarzeniami jak wcale nie tak dawne szeroko omawiane na forum zdarzenie ze studnią. A podobno dobry ratownik to żywy ratownik.
"Partyzantka" zaczyna się tam, gdzie występuje brak doświadczenia i niedobór dobrze realizowanych ćwiczeń. Niestety, nie wszyscy jeździmy do różnorodnych działań ratowniczych co drugi dzień. Zdarza się że mamy długie okresy spokoju, gdzie syrena milczy. Wypadałoby w tym czasie szkolić się na wszelkie ewentualności, jednak generalnie u nas nie robi się tego we właściwy sposób. Mam wrażenie że na przykład w mojej okolicy pokutuje stara myśl- jak manewry, to musi być duuużo wody i las. Efekty takiego podejścia zobaczyliśmy niedawno na ćwiczeniach w sąsiedniej miejscowości, gdzie wszystkie jednostki (9) miały działać jednocześnie przy pożarze w piwnicach i garażu. Fakt, wiedziałem że robię kilka rzeczy naraz, że w gruncie rzeczy przydałaby się druga para rąk do realizacji założenia. Ale dopiero wychodząc do pozoranta na piętro, zobaczyłem tłum gapiów w UPS-ach... No ciężko ich nazwać inaczej, bo strażacy z 6-ciu jednostek ograniczyli się do dojazdu, podłączenia paru węży do samochodów i obserwowania naszej pracy. Nie mam nic przeciwko podpatrywaniu pracy innych, ale wychodzę z założenia że "dotknięte jest nauczone". Jeśli grono młodych chłopaków po szkoleniu podstawowym wyjechało do akcji 2-3 razy w roku, to nawet głupie sprawienie drabiny, pomoc przy asekuracji, dałyby dogodną możliwość nauki. To samo dotyczy starszych strażaków, którzy to nieraz powtarzają słowa "Niech młodzi ćwiczą". Potem przy realnych działaniach wychodzą pewne braki, i to nawet w wiedzy- wydawałoby się- elementarnej. Może chodzi o błahostki typu właśnie problemu z szybkim sprawieniem drabiny, ale to wszystko wpływa potem na płynność prowadzenia działań. Również mieszane uczucia budzą we mnie etatowi dowódcy OSP. Myślę że właśnie po to są wszelkiego rodzaju ćwiczenia, żeby ubrali oni aparaty, weszli do zadymionego pomieszczenia i spróbowali kogoś wynieść, zlokalizować źródło ognia. Nie chciałbym znaleźć się w sytuacji, gdzie np. przy przedstawionym w filmiku pożarze, dowódca który zapomniał ile waży butla mówi mi bezmyślne "Naprzód, w ogień!". Gdzie niegdzie jednak spotykamy się z dużym oporem ludzi w skamieniałych władzach OSP na szczeblu gminnym, dla których synonimem słowa "manewry" jest wspomniany "las". Na moim podwórku ochotnikom brakuje ćwiczeń na obiektach, choć nie brakuje wspaniałych obiektów. Obstawiam że przy omawianym pożarze, na 22 jednostki z powiatu, w miarę prawidłowo działania prowadziliby ochotnicy z 4-5.
Po części rozumiem zdanie kolegi @awaqatal, który nie ma dostępu do dobrego szkolenia. Bez dobrego szkolenia wszystkich druhów, nawet najlepszy dowódca nic nie zdziała bo od wielu rzeczy będzie musiał odstąpić - nie można przecież do trudnych warunków pożarowych wpuścić ludzi, którzy nie wiedzą jak wygląda sytuacja pożarowa, nie wiedzą co oznacza gwałtowne obniżanie się płaszczyzny neutralnej, co to chłodzenie gazów pożarowych, jakie warunki sprzyjają poszczególnym zjawiskom pożarowym, co to piroliza itd. itp..
O rany, a co te słowa znaczą? Piroliza to jakiś obcy język?
Dla prostych chłopaków to może być czarna magia. Skąd rolnik, mechanik, stolarz, ma znać takie pojęcia? Czynnymi ratownikami OSP są generalnie zwykli, prości ludzie, często też niezbyt wysoko wykształceni. Tutaj potrzebna jest łopatologia- przetłumaczenie wszystkiego, począwszy od "A". Znacie program kursu szeregowych OSP? Kursu dowódców? Tam w części teoretycznej nikt nie uczy nas szczegółowo umiejętności czytania pożaru. A część praktyczna zależy w dużej mierze od kadry prowadzącej. Jedni zrobią to lepiej, drudzy gorzej. Ale i tak będzie tego za mało. Zresztą, i tak się zapomni. Zwłaszcza tak niezbędne do szczęścia definicje encyklopedyczne. Nam potrzebne są metodyczne szkolenia, które utrwalane są cyklicznym powtórzeniem wiadomości. No, chyba że jesteście alfami i omegami pożarnictwa, którzy na dodatek przynajmniej raz na dwa dni wyjeżdżają do działań. Niestety, większość ochotników nie ma luksusu tak częstego rewidowania swoich wiadomości i umiejętności w boju.