Autor Wątek: Z Gruzowiska Po Jakimś Czasie...  (Przeczytany 2349 razy)

Offline protus

  • Początkujący
  • *
  • Wiadomości: 4
Z Gruzowiska Po Jakimś Czasie...
« dnia: Luty 11, 2006, 15:04:00 »
Minęło już trochę czasu od dnia 28 stycznia. Na tyle by zdążyć odpocząć, by nabrać dystansu do tego co miało miejsce na gruzowisku w Chorzowie. Jako strażak biorący udział w akcji chcę podzielić się z Wami swoimi wrażeniami, spostrzeżeniami z tego dnia, czy jak kto woli z tych dni. Prosiłbym również inne osoby biorące udział w działaniach o napisanie tego co widziały, zarówno od strony zawodowej, jak i od strony tej emocjonalnej, ludzkiej. Nie dołączyłem tego postu do tematu rozpoczętego na forum w dniu katastrofy i prosiłbym administratora o nie przenoszenie go w to miejsce.
Temat kieruję głównie do osób które tam były, jednocześnie nie zamykam go dla nikogo.
Z uwagi na to że mógłbym zostać rozpoznany pod starym loginem, założyłem nowy.

Offline protus

  • Początkujący
  • *
  • Wiadomości: 4
Z Gruzowiska Po Jakimś Czasie...
« Odpowiedź #1 dnia: Luty 11, 2006, 15:06:11 »
Nie uczestniczyłem w działaniach w pierwszej ich fazie. Natomiast przypuszczałem oglądając relację z katastrofy transmitowaną w TV, że prędzej czy później I zmiana zostanie ściągnięta do służby. (dla przypomnienia: w dzień katastrofy służbę pełniła zmiana służbowa III). I tak też się stało.
Na miejscu zdarzenia byłem w godzinach między 1 a 2,30 w nocy, dokonując podmiany strażaków z III zmiany. Z dystansu tych dni mogę śmiało stwierdzić, że przyjazd mój na miejsce zdarzenia siłami kolejnego rzutu uchronił mnie od przeżycia zdecydowanie bardziej traumatycznych chwil. Ponieważ przez ten cały czas , gdy pracowaliśmy na gruzowisku to nie słyszeliśmy już tych wrzasków, płaczów osób uwięzionych. Wyciągaliśmy już tylko zabitych.
Co uważam nie jest już takim emocjonalnie wielkim przeżyciem.
W tym miejscu chciałbym strażakom i innym ratownikom będących tam najszybciej wyrazić swój szacunek. Nie uważam się za osobę ,która boi się pracy, ale zdecydowanie lepiej trafiłem niż ci pierwsi. Skąd te wnioski. Po części z doświadczenia. Przypuszczam że musiał tam panować zdecydowanie chaos przez dłuższy okres czasu, wynikający z płaczów zagruzowanych, biegania osób którym się udało uwolnić, gdy siły i środki były niewystarczające. A to nie jest łatwe. Wniosek drugi wynika z obserwacji tych strażaków, którzy tam byli pierwsi. Przez długi czas ich zachowanie uległo jakiejś zmianie, to się dało wyczuć.
Po zabraniu ze sobą najpotrzebniejszego sprzętu przy tego typu zdarzeniach dowódca („odcinka bojowego”) zabrał nas na gruzowisko. Tam zaskoczył mnie ogrom zdarzenia. W telewizji tego nie widać i przypuszczam że nawet najlepsze zdjęcia nie mogą oddać tego wyglądu. Poruszaliśmy się ostrożnie z uwagą na zwisające w niejednym miejscu pochylone konstrukcje pozostałości hali. Z biegiem czasu nie zwracało się już na to zagrożenie większej uwagi. Robiło się swoje. Najpierw wyznaczaliśmy sobie jakiś obszar poszukiwań. Metodą chybił trafił, w taki sposób by innym grupom poszukiwawczym nie przeszkadzać. A zdarzało się po pewnym czasie gdy otworów w gruzowisku (w dachu) było coraz więcej, że pracowaliśmy niemal ocierając się o siebie. Schemat działań był prosty. Wykonać otwór w dachu po którym chodziliśmy by następnie zajrzeć do niego i zobaczyć czy są tam jakieś ofiary. W ten sposób bodajże trzy razy udało się nam trafić bezpośrednio wykonując otwór na osobę przywaloną dachem. W pozostałych przypadkach znajdował się taki człowiek dużo dalej co zmuszało do wykonania następnych otworów w innym miejscu W innych przypadkach nie znajdowało się nikogo, bo różnego rodzaju materiały, rzeczy, stoiska, palety euro, elementy konstrukcji itp. rupiecie ograniczały widok.
Wykonanie otworu o wymiarach ok. 1,5 na 1,5 m samo w sobie wymagało czasu. Aby dostać się do papy dachu najpierw trzeba było kopać w śniegu, którego było nawet do metra grubości. Następnie trzeba było skuć lud z papy o grubości od 1 cm do 4. Następnie wyciąć papę przy użyciu kantów sztychówek, potem przy użyciu pił do betonu i stali w blasze falistej wyciąć prostokąt. Wyciągnąć izolację z warstwy styropianu i wyciąć ponownie otwór w wewnętrznej warstwie poszycia dachu. To wszystko dopiero umożliwiało dotarcie do przestrzeni w której ktoś mógłby być. Przestrzeni tej było różnie. Czasem bezpośrednio widziało się posadzkę hali, zazwyczaj jakieś 40 cm przestrzeni różnie wypełnionej.
Oczywiście taki otwór nie robił się sam. Strażacy byli jedną z wielu służb które je wykonywali i śmiem twierdzić, że nie mniej profesjonalną od innych. Duże zaangażowanie żandarmerii wojskowej. To oni zwykle odśnieżali gruzowisko w celu dotarcie do właściwego poszycia dachu. Robota nie mała. Strażacy OSP też byli zaangażowani w pracę. Służby medyczne które – za mojego czasu pracy na gruzowisku – już głównie transportowały zwłoki. No i Górnicy. Profesjonaliści bez dwóch zdań. Nieocenieni w tego typu zdarzeniach. Niesamowitym było to jak niewiele potrzebują miejsca do pracy  a ich ruchy i decyzje zawsze trafne. Chciałbym żeby poszło to w całą Polskę, jakimi profesjonalistami są ratownicy górniczy! Wielki podziw, mam wrażenie że  wiele się od nich nauczyłem.
Oczywiście nie można pominąć zasług goprowców, lekarzy no i Policji, która m.in. zabezpieczała miejsce przed dostępem osób postronnych, mediów.
Logistyka była i co najważniejsze funkcjonowała. Ciepłe posiłki. Herbata, czekolady dostępne i bez rozliczania. Namioty w których można było usiąść i trochę nabrać sił. Były też namioty w których przechowywano zwłoki. Koksowniki czyli metalowe kosze w których palił się węgiel drzewny lub koks były rozmieszczone co jakiś czas i można było się przy nich ogrzać po wyjściu ze strefy. A przecież było zimno!
 Przyznam szczerze że liczyłem na to że się znajdzie jeszcze kogoś żywego jak tak zmierzaliśmy.  Jednak po zobaczeniu tego na miejscu i przy wzięciu tych bardzo niskich temperatur pod uwagę – nie chciało się już w to wierzyć. Praca i zaangażowanie było cały czas na wysokim poziomie. Nie widziałem tam tzw. Opierdalaczy. Zresztą sytuacja też do tego nie zmuszała – tak jak to miało miejsce np. w kuźni raciborskiej, gdzie tak naprawdę można było się gdzieś zbunkrować i nikt by o tobie nie wiedział przez wiele dni. Ale to jest inny temat. Rozchodzi mi się o to że naprawdę w większym lub w mniejszym stopniu wszyscy pracowali do.. no właśnie do chwili jak świtało. Można było wtedy zobaczyć całość, która nie dawała szans w ocenie na przeżycie więcej osób. Zresztą o świcie brakowało już sił. Naprawdę. Z drugiej z kolei strony siły by się znalazły na jeszcze niejeden otwór w dachu gdyby realnie istniała szansa. Rozpościerał się widok kupy gruzu, śniegu i dużej ilości otworów o prostokątnych kształtach. Znajdowało się przedmioty, kurtki, torebki i gołębie…

Oceniam akcję jako dobrze przeprowadzoną. Kulało trochę ze sprzętem oświetleniowym. Tarcze do betonu i stali były wydawane w jednym z namiotów. Trochę sprzętu się uszkodziło.
Pozdrawiam.
Czekam na relację innych.
 

Offline Ajax

  • Pokój to tylko brak wojny.
  • VIP
  • *
  • Wiadomości: 2.310
  • Cały świat gra komedię!
    • http://
Z Gruzowiska Po Jakimś Czasie...
« Odpowiedź #2 dnia: Luty 11, 2006, 22:20:59 »
Dzięki! protus Myślę, że  to bardzo przybliża Nasze realia niż "częste" różne bzdury osób nawiedzonych! :angry:
Pozdr.
Nie jeden brak wiedzy nadrabia wazeliną.

Offline zibi.gpr

  • Stary Wyga
  • *
  • Wiadomości: 127
    • http://www.strazgpr.mix
Z Gruzowiska Po Jakimś Czasie...
« Odpowiedź #3 dnia: Luty 12, 2006, 08:22:01 »
Uczestniczyłem w akcji od godz około 19:30 (pomarańczowe wdzianka z czarnymi łatami i czerwone polary z łatami :P) tak jak piszesz opciążenie psychiczne ogromne! chociaż nie zwracałem na to uwagi przynajmniej ja, w takich sytuacjach tszeba mieć zimną krew bo z jęku i płaczu robi się ino zamieszanie nieda się wszystkich wydobyć naraz ! owszem chaos był ale i planowanie i decyzje grup ze tak powiem "pomieszanych" tzn 2 ratmed 1 lekarz 1 policjant i np 2 strażaków lub inne kombinacje :P zawsze były trafne i współpraca wzorowa przynajmniej z ludzmi którymi ja pracowałem nad uwalnieniem ludzi co do górników pierwszy raz z nimi pracowałem i jestem dumny z tego naprawde podziw dla tych gości ;)

krutki opis na naszej www
http://www.strazgpr.mix.pl/strazgpr/index.akcje.htm
« Ostatnia zmiana: Luty 12, 2006, 08:23:21 wysłana przez zibi.gpr »

Offline strazak69

  • Bywalec
  • *
  • Wiadomości: 57
Z Gruzowiska Po Jakimś Czasie...
« Odpowiedź #4 dnia: Luty 12, 2006, 22:10:15 »
Ja tez uczestniczyłem w tzw 2 rzucie, od 2.30 do godzin południowych, mój zastęp otrzymał zadanie wynoszenia zwłok juz wykopanych, było nas z mojego zastępu 5 strażaków, ale przyznam sie szczerze że bardzo trudne było poruszanie sie po samej tzw strefie 0.Bardzo ślisko i w dodatku tony śniegu powodujące u wielu strażaków tam działających częste upadki.Co czułem emocjonalnie?, tak jak juz to napisałem wcześniej, że nic nie byłem w stanie więcej zrobić niż wynoszenie tych biednych ludzi w czarnych workach na noszach.Protus masz racje, zabezpieczenie logistyczne bardzo dobre, naprawdę dbano o nas, i masz racje co do tego że obraz w telewizji nie oddał tego ogromu rumowiska. Powiem jeszcze coś, tak naprawdę znowu w Polsce po takiej tragedii, mówi się o Ustawie o Ratownictwie Medycznym, jeszcze w grudniu nie było miliarda złotych na realizacje, teraz znowu politycy  zmieniają zdanie. Przypomina mi to rok 1971 i tragedie Czechowicką gdzie musiało zginąć 37 strażaków by Rząd uchwalił Ustawe o budowie ciężkich samochodów gaśniczych i produkcji środków pianotwórczych.Myśle że wszystkie służby dały z siebie TAM wszystko, oby ta akcja nie poszła na marne i wyciągnięto z tej sytuacji wnioski na przyszłość, aby nasze działania były jeszcze bardziej skuteczne.Myśle też że osoba która reprezentuje nas Śląskich strażaków, mowie o naszym generale Skulichu , kontynuuje wysoki profesjonalizm jego poprzednika.Serdecznie pozdrawiam uczestniczących tam strażaków, policjantów, medyków,ratowników górniczych i inne służby
« Ostatnia zmiana: Luty 13, 2006, 15:37:10 wysłana przez strazak69 »

Offline protus

  • Początkujący
  • *
  • Wiadomości: 4
Z Gruzowiska Po Jakimś Czasie...
« Odpowiedź #5 dnia: Luty 13, 2006, 14:42:03 »
Dzięki za te informację. Czekam dalej na opisy, wrażenia, odczucia... Może jest coś co warte jest opisania, a czego nie było widać na pierwszy rzut oka?? Czekam na dalsze posty i tych co byli tam siłami 1 i 2 rzytu i następnymi.. od każdej strony, zawodowej, taktycznej, emocjonalnej, kwatermistrzowskiej... spojrzeć trzeba z każej stony, ponieważ dużo osób brało w tym udział (i bierze dalej).

Offline sawo73

  • Bywalec
  • *
  • Wiadomości: 30
Z Gruzowiska Po Jakimś Czasie...
« Odpowiedź #6 dnia: Luty 13, 2006, 21:54:22 »
Nawiązując do tematu, interesują mnie szczegóły współdziałania na miejscu z ekipami GOPR-u. Sam nie miałem okazji (zresztą nie było czasu przyglądać się) a chętnie poczytam analizy zakresu współdziałali z "naszymi".

Co do ratowników górniczych, to powtórze się, ale ich zaangażowanie i działania zasługuja na szczególną uwagę. Można jedną rzecz dodać, a warto sie też nad tym zastanowić, że oni swoich działań nie kończą dopóki "na powierzchnie" nie wydobędą ostatniego ciała ....
 

Offline retro

  • Bywalec
  • *
  • Wiadomości: 98
Odp: Z Gruzowiska Po Jakimś Czasie...
« Odpowiedź #7 dnia: Marzec 02, 2006, 15:33:56 »
Jestem ciekaw dalszego ciągu tego tematu. Proszę o opinie...
pozdrawiam