U mnie wyszła niezła lipa, bo pociąg miałem w sobotę o 10.15 do Krakowa z Warszawy. W piątek rano zrobiłem ostatni trening wszystkiego, wieczorem się spakowałem, wszystko pięknie, zbieram się do spania koło północy, a tu syrena wyje w OSP
Poleciałem na akcję, i okazało się, że pali się siano, i na akcji spędziliśmy całą noc, o 7 udało mi się zerwać, żeby tylko zdążyć się umyć i na pociąg
Po całej nocy z widłami jak się dzisiaj obudziłem to ledwo mogłem się ruszać, takie zakwasy mnie złapały... Mam nadzieję, że do wtorku choć trochę przejdzie