Szczerze?
Chodziłem miesiąc na basen co drugi dzień praktycznie, no i chodziłem sam. Było do dupy, nie powiem, ale motywacja była mega, więc jakoś nauczyłem się pływać żabką. No ale mierząc czasy wychodziło mi 1:50 na 50m. Więc przedwczoraj zadzwoniłem do kumpla ratownika, który polecił mi swojego brata, który jest instruktorem.
Wczoraj poszedłem na pierwszą lekcję, stwierdził, że żabką to bez sensu, i nauczy mnie kraulem. Powiedział, że jak mam duże samozaparcie to dam radę, a jak nie, to będzie to tylko moja wina
Wczoraj miałem pierwszy trening z nim, dzisiaj drugi, w połowie dzisiejszego treningu mierzył mi czas i wyszło 1:15 właśnie
Basen był moją zmorą, więc dziś wieczorem humor już o niebo lepszy