Jednym z objawów choroby władzy jest poczucie nieomylności i wszechmocy, ponoć Kserkses kiedys kazał chłostać łańcuchami Cieśninę Marmara bo się rozzłościł na morze... W pierwszej filizance kawy podanej przez sekretarkę jest wirus choroby władzy - wszyscy są zainfekowani, przebieg schorzenia się różni - w zależności od mentalności pacjenta, jego wychowania, doświadczeń i innych czynników środowiskowych. Liczba tchórzy i pochlebców w otoczeniu dodatnio koreluje z poziomem zadufania, arogancji i poczucia wszechmocy u pacjentów. Okazują się oni np. genialnymi wynalazcami, wielkimi językoznawcami, niektórzy uzdrawiają przez nakładanie rąk i odwracają bieg rzek... To dobrze opisane zjawisko, w systemach totalnych z tragicznymi następstwami.
W systemach niewydolnych, tak jak u nas, szkodliwość jest na szczęście submaksymalna, pozostaje wszak pewna przestrzeń dla zdrowego rozsądku, przestrzeń, na razie, poza kontrolą centrali - trzeba się pocieszać, że podobno możliwe są zmiany w Zasadach ratmed w stronę wiedzy i zdrowego rozsądku...