Powiem tak- mam mieszane uczucia...
Z jednej strony uważam że faworyzowanie ochotników jest jak najbardziej na miejscu. Nie jest przesądzone, że osoba bez wcześniejszego kontaktu z OSP nie ma żadnych szans. Przy starych zasadach naborów nie było większych problemów, żeby ktoś kto trenuje jakiś sport i zrobił prawo jazdy paru "wyższych" kategorii, dostał się do służby w PSP. A pojęcie miał na poziomie "15 lat i emerytura". Do służby przyjmowano osoby bez żadnego pojęcia o pożarnictwie, kształcono od zera. Dzisiaj otwiera się większa szansa dla osób działających w OSP.
Ale żeby nie było zbyt różowo... Zapisałem się do OSP kilka lat temu, było to spowodowane zainteresowaniami, ale też chęcią przyjęcia do "zawodówki". Przez mniej- więcej półtora roku nie mogłem wyjeżdżać do akcji, bo nie miałem przeszkolenia podstawowego. Po kursie sytuacja uległa zmianie, ze względu na swoją mobilność, uczestniczyłem w większości akcji mojej OSP. Mieszkam dość daleko od remizy, na alarm muszę przejechać pod koszarami JRG. Ale dla chcącego nic trudnego
Poza tym moja służba nie ogranicza się tylko do akcji- muszę też brać udział w zbiórkach, ćwiczeniach, zabezpieczeniach imprez, a także np. wartach (jak ostatnio, z okazji Świąt Wielkanocnych). No i oczywiście opłacanie składki członkowskiej
I na tej podstawie dostanę zaświadczenie o stażu. Dlatego wkurza mnie fakt że po latach starania się o pewien status, jestem potraktowany na równi z kimś, kto na wszystkie szkolenia OSP poszedł dlatego, że dał flasię komu trzeba. A całą służbę w OSP traktuje w kategorii "do przyjęcia do PSP". Poza tym między I a II częścią kursu podstawowego musieliśmy czekać minimum 2 lata. Dziś można to obskoczyć "jednomodułowo".
Trzecia strona medalu- jak wspomniałem, w OSP jestem od kilku lat. Ukończyłem szkolenia I i II cz., w sobotę kończymy ratownictwo techniczne. Nie zebrałem doświadczenia w działaniach z AODO, z prostej przyczyny- jest to u nas nowość, nie tylko w mojej OSP (wszystkie zainteresowane jednostki z rejonu naszej JRG zakupiły aparaty w 2012 roku). Tak więc nawet nie było okazji się wykazać. Również ze sprzętem hydraulicznym nie miałem do czynienia, ochotnicy jeszcze nie zdążyli wycinać przed przyjazdem PSP
Ciężko mi sobie wyobrazić, że będąc przyjętym do służby zawodowej za kilka miesięcy, posadziliby mnie na GBA w 5-osobowej obsadzie, i kazali działać przy wypadku lub w aparatach. Abstrahując od tego, czy poradziłbym sobie w tej roli, osoba odpowiedzialna za dopuszczenie mnie do tych działań musiałaby mieć spore jaja
Jak można dopuścić do pracy osobę, nie sprawdzając wcześniej jej kwalifikacji? Takie rzeczy możliwe tylko w Polsce...
I ostatnia (jak na razie) kwestia... Wspominany mój staż w OSP, staż "w boju", ukończone szkolenia. Ale mam kolegę w innej OSP, młodszego o dwa lata. Też planuje brać udział w naborze, do akcji po raz pierwszy wyjechał mniej więcej wtedy, gdy ja zapisywałem się do straży. Nie miał 18-stu lat, ale doświadczenia już zbierał. Przez parę lat brali go do działań bez szkolenia podstawowego, bo w ich okolicy jest z tym problem. Kurs ukończył w zeszłym roku, na aparaty i ratownictwo techniczne raczej nie ma szans... I zaś powstaje dysproporcja... I jak tu znaleźć złoty środek?