Mam kolegę na PB, co prawda ze stażem po nad 29 lat służby i wieloma przeżyciami więc "wypalenie" jest bardzo widoczne.
Bardzo nerwowo reaguje na każdy alarm, złości się do całego świata o to, że trzeba jechać. Żyje w wiecznym pośpiechu, we wszystkich czynnościach, ciągłe napięcie, ciągły stres. W nocy też nie sypia spokojnie, cały czas coś go dusi i cały czas się szarpie i jęczy.
Jak z nim rozmawiałem to właśnie te ciągłe utrudnianie, tworzenie nowych procedur i ogólnie co raz większe wymagania, cała papierologia, przenoszenie go po różnych jednostkach i w końcu cała reformacja straży miały na niego taki wpływ.
Z drugiej strony są też koledzy, z którymi rozpoczynał służbę i z którymi już nie pracuje, a na tym opierała się cała atmosfera w jednostce, a tego bardzo brakuje. Do akcji jedzie się z młodymi, z którymi nie ma wspólnych tematów. Do tego dochodzi masa historii w życiu prywatnym itp.
Generalnie praca nie daje mu już żadnej satysfakcji ani jakiegokolwiek zadowolenia a jest powodem stresu i zmęczenia dla tego odchodzi na emkę. Przykro się patrzy na taką sytuację, gdzie jeszcze nie dawno wszystko było dobrze, a teraz gościowi się przykrzy każdy dzień w pracy.