Róbcie zbiórki, i meldujcie ćwiczenia np. na boiskach czy pod remizą..niech wiedzą, ze się uczycie, ćwiczycie i jesteście aktywni... swoje wiem bo też podobne rzeczy przerabiałem przez kilka lat...
Robi się, i co z tego? I tak na pierwszy rzut idą Krajówki...
Tak jak pisałem w poprzednim poście- wszędzie wyją syreny, kolejne jednostki przejeżdżają pod waszą remizą... Czasem obowiązuje też głupia zasada, że do pożaru wzywa się jako pierwsze jednostki z gminy w której ma on miejsce. Także ty masz 2 km do pożaru, ale wolą wysłać kogoś, kto ma 12 (bo gmina). To kłóci się ze zdrowym rozsądkiem i interesem ludzi potrzebujących pomocy. Ale tu już nie chodzi chyba o ich dobro...
Nie chodzi też o nadgorliwość, że na każdą jedną syrenę jesteś na remizie. Ale mówię, wszystko dookoła jeździ, jeszcze prąd gaśnie, wtedy wiesz że jest coś niedaleko. Tłumaczenie się zabezpieczeniem to bajka. Momentami PSP potrafi wysłać do pożaru wszystko co posiada na stanie hydraulikę i R1, a potem tłumaczą że zostawili cię, bo przecież może być w tym samym czasie wypadek... I co, będziesz dziubał blachę scyzorykiem czy otwieraczem do konserw? A rannemu podasz relanium z prywatnej apteczki?
To że w statystykach źle wyglądasz i nie masz się czym pochwalić, to jedna sprawa. Druga jest taka, że potem będziesz potrzebował kasę z gminy, pójdziesz z kalendarzami. W UG usłyszysz "Ale po co wam pieniądze? Przecież i tak nie jeździcie", a ludzie zapytają "A czemu was nie było jak się paliło?". I tłumacz się że jest PSK, dyżurny, DSP, procedury... Fajnie się wydaje opinie, jak się należy do KSRG, które wyjeżdża 200x w roku i nigdy nie miało się takich problemów.
Jest jeszcze trzecia sprawa. W mojej OSP działa trochę osób młodszych (powiedzmy że też się poczuwam do bycia młodszym
). Wszyscy przyszli żeby pomagać. Ale przez długi czas nie jesteście dysponowani. Za to trzeba pojawiać się na zbiórkach, zebraniach, ćwiczeniach, szkoleniach... Zwłaszcza te ostatnie- kończyłem I i II część, teraz zaczynamy techniczne... Na KPP już nie pójdziemy, bo podobno nie można jak się jest "zwykłą OSP" (to zresztą nonsens). I powiedzcie, czy to nie jest zmarnowany czas? Jak wyjeżdżasz średnio raz na 50 dni, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że akurat wtedy nie będziesz mógł jechać bo praca, wyjazd... A zdarzeń jest tyle, że mógłbyś śmigać średnio nawet co tydzień- dwa. I jak tu się nie zniechęcić? Za jakiś czas, jeśli nic się nie zmieni, pozostaną tylko starsi, mocno zakorzenieni w strukturach straży. A rejon mamy gorący- dwie DK, jedna DW, linia kolejowa, obszar miejsko- wiejski. Pole do działań na prawdę jest spore. Ale powiat nie chce wykorzystywać potencjału który ma w postaci mobilnych "zwykłych OSP".
Spójrzmy prawdzie w oczy dyspozytorzy nie zauważają jednostek spoza systemu. A OSP, która nie wyjeżdża do akcji (choć ma sprzęt i odpowiednich ludzi) umiera.
100% racji, podpisuję się pod tym stwierdzeniem obiema rękami.