Wbicie topora w dach? - żadne zabezpieczenie jeśli chcesz się przemieszczać a przemieszczać się musisz. Poza tym jakie taki wbity topór powoduje zagrożenie na dachu, w nocy, przy zadymieniu? A zabezpieczenie w sumie daje zerowe. Klęczący strażak ma porównywalne podparcie do tego, jakie da mu taki topór. Można ewentualnie było wykorzystać drabiny nasadkowe do poruszania się po dachu, ale je też trzeba byłoby do czegoś podwiązać.
Amerykanie mają fajny patent - drabiny z chowanymi hakami, które kładą na dachu a haki przerzucają na drugą stronę spadu dachu. Faktem jest, że to co podałem nie nadaje się do poruszania.
Co do topora to chodziło mi o zastosowanie tego w sposób jak na tym filmie (lub na tym niżej):
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=ss8XfN0splM[/youtube]
Fajny też mają patent z inną wersją - tu proszę mnie poprawić bo nie wiem jak to narzędzie się nazywa - nazwijmy to bosaka. Jeden z ratowników wbija go w dach i trzyma. Jak dla mnie fajna sprawa ale oczywiście nie na każdy dach. Film:
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=v81PX2Iygkk[/youtube]
Co do zagrożenia to nie zostawiamy go samego sobie; sprzęt wykorzystujemy i zabieramy żeby nie stracić.
Sprawdzanie dachu i wbicie topora czy Halligana to standard, którego uczą w wielu miejscach na świecie.
@zero-11 oczywiście, że trzeba się przemieszczać, ale trzeba też wykonać przecinkę i właśnie do tej pracy można sobie pomóc poprzez wykonanie "podparcia" dla stopy.
Ja tylko dodam do dyskusji, że są miejsca w Polsce gdzie są drabiny balkonowe, a nawet drabiny z hakiem (tzw. hook ladder) wykonane na wzór tych amerykańskich. I nawet nieźle się sprawdzają.
Nie mylić z drabiną hakową stosowaną wyłącznie do sportu. I dobrze @Florian.998, że nie masz na wozie, bo jest ona tam zbędna. Spójrz sobie na konstrukcję tej drabiny to powinieneś wiedzieć dlaczego jest zbędna (jak nie masz to podjedź do najbliższej komendy - tam na pewno jest
A jak nadal wątpisz w moje słowa to pokaż mi parapety drewniane, a ja pokażę Ci strażaków, którzy na zawodach "nie zacięli".
Co do "dotykania nogi ratownika przez strażaka asekurującego" - pamiętać należy, że przebywanie i poruszanie się na dachu to zawsze ryzyko upadku i konsekwencji poważniejszych niż upadek na ziemi. Jak zostało napisane, ryzyko trzeba w sposób ciągły analizować, minimalizować m.in. przez adekwatne do zatgrożenia zabezpieczenia. A mimo to trzeba pamiętać, że jakkolwiek byśmy się nie zabezpieczyli to trzeba zachować ostrożność. Inna kwestia to jest właściwe wyszkolenie (jak ktoś jest pierwszy raz na dachu to może mieć nogi z galarety, a jak się po dachach pochodzi to nabierze się pokory i nauczy uważać i zabezpieczać). Koniec kropka.
Natomiast wracając do akcji i analizy - przepis przepisem (jak dla mnie niejasny, ale zgłaszałem to jeszcze na etapie projektu rozporządzenia i co - i nic, zostało tak jak w projekcie), ale co zrobić.
Pozostała natomiast furtka, którą przedstawił @grzela i możliwe, że gdzieś w kraju na tej podstawie opracowali własne wymagania do sporządzania analiz, w których jest, że z każdego pożaru dużego i bardzo dużego ...
Co do
"... A przecież tu na forum tematy fizyko-chemicznych zjawisk zachodzących w środowisku pożarowym były wałkowane już nie raz"
Niestety albo stety poziom widzy, umiejętności i doświadczeń użytkowników forum jest bardzo zróżnicowany (tak jak strażaków w PSP czy w OSP) dlatego nie narzekajcie na dyskusję, bo akcja może dla niektórych normalna, zwyczajna i "nic nowego" a inni wiele z tej dyskusji mogą "wynieść" i się dowiedzieć.
Co do komory rozgorzeniowej, wentylacji nadciśnieniowej, używania wentylatorów, przycinek, pozbywania się gorących dymów, gazów, operowania prądami gaśniczymi itd. (jak to piszesz @zero-11 podstaw) to nie zgodzę się, że było to czarną magią tylko 20 lat temu. Oj dużo później także, a pewnie także dziś wielu nie wie, a nawet jak wie to nie ma doświadczeń, nie miało okazji doświadczyć choćby w komorze rozgorzeniowej. A tylko wtedy można "zaprzyjaźnić się z wrogiem" jak pisze @Miko, a nie wtedy gdy się przeczyta czy obejrzy na youtube.
Mam tylko nadzieję, że instruktorzy tych komór rozgorzeniowych stają na wysokości zadania, bo czasem z tym bywa różnie - robi się ćwiczenia z żywym ogniem np. dla OSP z danego powiatu i jedzie się po bandzie ucząc błędnie, źle, nie przestrzegając choćby podstaw BHP.
A z komorami rozgorzeniowymi niestety ciągle jest deficyt - np. w jednym z największych województw w Polsce (Wlkp.) takowej nie ma ...
Pozdrawiam
jaras