Jako żem brał udział w akcji o której traktuje ten wątek, dodam kilka słów od siebie. Najpierw jednak chcę się odnieść do kilku wypowiedzi:
Może i byłeś tam od 3 minuty do końca ale czy widziałeś może jeszcze jakiś inny pożar w rzeczywistości ?
najpierw chciałem toto skomentować...ale w sumie dam małą podpowiedź - tak, MIKO widział inne pożary w rzeczywistości
... aczkolwiek gratuluję pytania
ten autobus na zdjeciu po pożarze to SA PSP Poznan?
tak, to kadeci ze szkoły aspirantów - pomagali przy zabezpieczaniu pogorzeliska ogólnie rzecz ujmując
A teraz trochę ode mnie. Tak jak już MIKO napisał, w momencie dojazdu skrzydło było praktycznie całe w ogniu. Wiedzieliśmy, że głównym zadaniem jest niedopuszczenie do przejścia ognia na drugie skrzydło i jego obrona i że jakąś chwilę będziemy musieli działać trzema zastępami. Pożar rozwijał się naprawdę szybko - na "otwarcie" dachu (w bronionej części) na ten przykład czy wybicie świetlików (w części zajętej ogniem) mieliśmy kilka krótkich chwil (celowo nie piszę czy to były minuty czy sekundy, bo trudno mi to ocenić). Zasadniczo ogień w oczach wędrował po dachu w naszą stronę. Trudno to inaczej opisać. Grunt że zdążyliśmy (choć nie bez problemów różnej natury
) i dalsze działania na dachu można było wykonywać coraz spokojniej.
Powiem też szczerze, że taki efekt jak zobaczyłem po wybiciu świetlików, widziałem na żywo po raz pierwszy (zresztą jak się potem okazało, nie tylko ja) - najpierw wyleciał z nich ciemny, gęsty dym. Zaraz potem wielki słup ognia. Robiło wrażenie.
Udało nam się do czasu dojazdu kolejnych SiS utrzymać pożar tam gdzie był. Można to nawet ująć tak jak kolega @ryflak
skuteczność działań pierwszego zastępu (jednego, dwóch ?) była tak niesamowita że pożar "stanął"
.
I to był wg mnie największy sukces tej akcji. Potem było już z górki jeśli można tak rzec.
Jedna rzecz zaskoczyła mnie in minus - niezwiązana z samym pożarem, ale bardziej z całą akcją - brało nas tam udział 20 zastępów i nikt nie pomyślał, żeby wysłać zabepieczenie medyczne w postaci karetki czy to normalnej czy MSWiA. Przy tak sporym pożarze, przy tak znacznej ilości sił o wypadek nie trudno. A liczyć na to, że nic nikomu się nie stanie raczej nie można (choć tu faktycznie obyło się bez urazów).
Był minus...niech będzie i plus. Właściciele mimo że nie musieli w ciągu kilku godzin skombinowali kuchnię polową dla strażaków. Wiem że to domena małych społeczności (a tam gdzie mieszkamy i gdzie był pożar to właśnie taka społeczność), ale i tak wszystkich nas to ujęło.