Dyżur przed służbą jest ze strony strażaka dobry bo i tak musi się przygotować do służby " np. nie spożywać" ale ze strony d-cy może komplikować sytuację jeżeli skorzysta z takiego dyżurującego a on nie będzie mógł odpocząć przed swoją służbą. Wtedy trzeba przebudowywać grafik.
W moim przypadku, dyżur domowy, to najgorszy "twór", wolałbym służbę w jednostce.
Profitów z tego tytułu- brak! jednak należy pozostawać w gotowości.
Ja w takim dniu, nie potrafię oddać się pełnemu relaksowi, już nie wspominając, że nie mogę oddalać po za dom! Mój czas wstawienia się w chwili wezwania, to praktycznie uruchomienie samochodu i udanie się do strażnicy.
Poukładałem wszystko (bo jest możliwe), moja żona pracuje na zmiany i kiedy sam jestem dziećmi a mam dyżur domowy, wcześniej obdzwaniam, by zleźć nad nimi opiekę (dobrze,że są dziadkowie).
W tym dniu, nie planuję prac, nie odwiedzam znajomych, wędkowanie, niestety, też odpada, nawet bieganie (chyba,że w koło domu), zauważyłem,że odczuwam dyskomfort, jak dzwoni mój telefon-przyśpiesza mi puls a w myślach mam rodzaj zdarzenia! uff! na szczęście dzwoni tylko kumpel.
Raz, sprzątałem piwnicę i zorientowałem się,że nie mam zasięgu! wybiegłem w panice i szybko dzwoniłem do dyżurnego- na szczęście, nie próbował się ze mną kontaktować.
Na mojej działce, mapa zasięgu, jest od bardzo dobrej, do braku i wcześniej, tamtej części, nie odwiedzałem, teraz (może komuś się przyda), kupiłem specjalny zestaw, poprawiający zasięg-niewielki wydatek rzędu 300pln , ale pełna swoboda poruszania, z świadomością pozostawania w kontakcie.
Najgorsza sytuacja miała miejsce, kiedy rano było -15 i nie mogłem uruchomić samochodu-jednak zadzwoniłem do dyżurnego-wyznaczył zastępcę a ja szybko wezwałem mechanika.
to tyle z wspomnień moich dyżurów domowych-a jak WY spędzacie taki dzień? Może podacie kilka cennych porad!
pozdrawiam