Miko zgadzam się z Tobą przy akcji ZOSP nie jest nam dokładnie do niczego potrzebny.
Lecz aby prowadzić akcję ratowniczą potrzeba nam ludzi, wyszkolenia, sprzętu, kasy i odpowiedniego prawa (ustaw, rozporządzeń, regulaminów) również przygotowania społeczeństwa (profilaktyka, promocja), (uruchom wyobraźnię bo tu, nie chcę się rozwodzić), to jest klasyka opisana w podręcznikach i wtedy sprawa istnienia związku wydaje się dość jasna. Pomijam sprawę orkiestr, kronik i innych dupereli, która tak naprawdę funkcjonuje gdzieś na uboczu działalności w powołanych do tego celu komisjach, no chyba, że w którymś woj. ktoś przegiął.
A teraz komendant gminny i tu też się z Tobą zgadzam, że w zdecydowanej większości akcji jego „dowodzenie” jest zbędne. Ale mam w pamięci wydarzenia z powodzi w1997 r. w dorzeczu Odry. Wsparcie ze strony PSP skończyło się dokładnie z chwilą zalania miast – siedzib komend. Powołano wtedy komitety w gminach, zgodnie z ustawą burmistrz koordynuje działanie KSRG na terenie gminy itd. Burmistrz wtedy wezwał komendanta gminnego i mnie (pełniłem funkcję prezesa ZGm.) i powiedział ja się nie znam na waszej robocie, wy wiecie lepiej jakim wyposażeniem i możliwościami dysponują poszczególne jednostki i wy decydujcie. O wszystkim mnie tylko informujcie. Moja gmina miała szczęście oprócz miejscowych podtopień, zalania piwnic wodami gruntowymi specjalnie nie ucierpiała. Komenda, wtedy rejonowa, prosiła o wsparcie, dodatkowo wpieraliśmy sąsiadów zupełnie dobrowolnie na prośbę burmistrzów sąsiednich gmin. Wysyłaliśmy codziennie do wypompowywania wody na teren sąsiednich gmin oraz sąsiedniego rejonu po 8-9 jednostek. Przez teren gminy poprowadzono objazd międzynarodowej trasy, gdzie na wąskich drogach, co rusz dochodziło do ugrzęźnięcia na poboczu jakiegoś tira, ciężarówki praktycznie jechały zderzak w zderzak (materiały niebezpieczne były przewożone po niedostosowanych wąskich drogach), zaczynały się żniwa kolejne zagrożenie, poza tym ciągle pompowaliśmy piwnice na terenie swojej gminy. Nie mogliśmy dopuścić do osłabienia bezpieczeństwa gminy. To komendant decydował, które jednostki wyjadą a które zostają na miejscu, razem z nimi wyjeżdżał i nimi dowodził. RSK codziennie rano i wieczorem otrzymywało tylko meldunki o tym, które jednostki wyjeżdżają i jakie zadania wykonały. Dodatkowo zaczął się sypać sprzęt, trzeba było pomiędzy jednostkami przerzucać zapasowy. Nie wyobrażam sobie tych działań bez komendanta (żaden naczelnik KSRG działań w sprawie cudzego sprzętu nie podejmie. Nie mógł również wtedy nimi dowodzić, ponieważ jednostki KSRG pozostawały na terenie gminy). Nie inaczej wyglądała sytuacja na terenie gmin bezpośrednio dotkniętych wylaniem rzek. Na takie sytuacje też powinniśmy być przygotowani.
Przykre jest to, co opisują niektórzy druhowie o niekompetencji i „rwaniu się” do dowodzenia, lecz ja być może miałem szczęście współpracować akurat z komendantami, którzy potrafią zjednywać sobie ludzi, posiadają autorytet, znają swoje miejsce w szeregu, nie bez znaczenia jest fakt, że tak poprzedni był jak i obecny jest strażakiem zawodowym i co ważne nigdy z ich ust nie słyszałem rozkazu wydanego w formie polecenia, również są otwarci na argumenty innych. Co nie od razu znaczy, że we wszystkim się zgadzamy. A co z gminami, w których nie ma KSRG? Na terenie mojego woj. jest takich kilka. Nie dlatego, że nie mają odpowiednich jednostek, ale wójtowie zwyczajnie nie chcą. PSP chce, oni nie. Chodzi o pieniądze i kosztowne nie uregulowane zobowiązania z przeszłości.
W sprawie prezesa wielokrotnie się zastanawiałem czy nie lepszy byłby wywodzacy się z prowincji oddany sprawie, strażak, fachowiec? Na pewno nie musielibyśmy się czerwienić, kiedy by zabierał głos w sprawach ratownictwa, ale czy miałby siłę przebicia w tym całym politycznym bagnie. Poza tym związek to też niezłe przedsiębiorstwo, czy by podołał? Bo tak naprawdę to on tylko reprezentuje zarząd, a więc stanowisko podjęte wspólnie, nie jest również naszym pzrełożonym. A w zarządzie Gł. są komendanci (byli) i obecny głowny PSP. Również wielu oficerów poż. Wybaczcie ale nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że tam brakuje fachowej siły.