Jak zwykle powinno być przy tematach dotyczących poprawy mobilizacji stanu osobowego OSP podczas alarmu, pragnę przypomnieć, że wśród parlamentarzystów mamy osoby mocno identyfikujące się z Ochotniczymi Strażami Pożarnymi, przede wszystkim członków ZG ZOSP RP. Często i chętnie uczestniczą oni w uroczystościach strażackich, fotografują się przy nowych wozach, itp. Niektórzy przypominają, że największe braki jeśli chodzi o OSP to samochody ratowniczo- gaśnicze, a oni robią wszystko żeby współfinansować zakup nowych wozów. Cóż, nowy GBA lśni, a że do akcji pojechało dwóch strażaków, to szczegół.
Problem obsady jest stary, poważny, ciągle lekceważony. Pracodawcy nie chcą wypuszczać strażaków z pracy, bo mają z tego tytułu straty i żadnych korzyści, strażacy nie opuszczają stanowiska pracy na alarm, bo boją się utraty pracy lub zwolnienia. Rozwiązania obniżające wysokość składek płaconych przez pracodawcę może powodować patologie, jeśli nie będzie obarczone dodatkowymi unormowaniami. Pytanie: Czy potrzeba nam kolejnych fikcyjnych "strażaków"? Nie wystarczą ci którzy przychodzą po punkty w naborach? Podobnie z pracownikami miejskimi. Chcemy z niewolnika robić pracownika, czy na siłę wciskać ludzi po spółkach miejskich? Nie każdy ochotnik ma predyspozycje, wiedzę i umiejętności do pracy na stanowiskach oferowanych przez urzędy i ich spółki, a nie każdy pracownik tychże może zostać 100%- owym strażakiem. I jesteśmy niemalże w punkcie wyjścia.
Wracając do kwestii zwolnienia pracownika na alarm wzamian przywilejów fiskalnych, to pojawia się jeszcze jeden problem. Są okolice i jednostki, gdzie w godzinach porannych i południowych dzieje się relatywnie dużo i dość często. Ale są też jednostki wyjeżdżające rzadziej. Podam za przykład rejon mojej JRG, gdzie w okolicy mamy 3 jednostki Krajowego Systemu Ratowniczo- Gaśniczego, jednak ze względu na bliskość JRG, dysponowanie do działań jest stosunkowo niewielkie. Czy więc rzeczony pracodawca odczuje korzyść ze zwolnienia pracowników na czas akcji, skoro będą to np. 2-3 wyjazdy w skali roku w godzinach 7.00-15.30? Jeśli nie, to i tak nie zgodzi się na udział w akcji. I mamy... punkt wyjścia. Sprawa jest bardziej skomplikowana niż się wydaje, a pomocy ze strony "wodzów" nie widać.
Z tego co obserwuję, ludzie nie do końca rozumieją funkcjonowanie systemu ochrony przeciwpożarowej, nie zdają sobie sprawy z tego, jaka jest obecna pozycja OSP. Jeżeli- tak jak w mojej okolicy- ludzie będą twierdzić że po co straże ochotnicze, skoro w mieście mamy PSP, to życzę nam powodzenia w zbieraniu ekipy na przedpołudniowy alarm
@Basior7776, to rozwiązanie z przywilejem dla jednych kosztem drugich, to dziwna sprawa. Po pierwsze, dziś każdy nowy ma uprawnienia do pracy w aparatach, sporo ma ratownictwo techniczne. No to teraz tak: u nas KPP robi niewielu i stopniowo, bo finanse, czas, inne przeszkody. Wodnego nigdy nie było i pewnie nie będzie, kierowania ruchem drogowym nie ma ani jeden ochotnik z mojej gminy. I mamy problem, bo nie ma strażaków- ratowników. O problemie z X akcjami na miesiąc napisałem wcześniej. No cóż, nie powiesz czy w czerwcu nie wyjedziemy rano do akcji ani razu, czy będzie to po dwa razy w tygodniu. Dzisiaj potrzebujemy rozwiązań, ale dopracowanych i przemyślanych.