Przede wszystkim podziękowania dla Organizatorów! Szkoda tylko, że nie mogłem być na pozostałych częściach szkoleniowych (tych dotyczących samoratowania oraz przeszukania), tym bardziej, że musieliśmy się z Szymonem urwać wcześniej.
(siła wyższa - sprawy rodzinne)
Do części którą z Szymonem prezentowaliśmy, były dwie uwagi:
1) (przepraszam, nie kojarzę z Nazwiska, kto to sugerował - jedynie z widzenia ) Sugestia, by przy wzywaniu pomocy przez strażaka, alarm sygnalizatora bezruchu był włączany najpierw właśnie po to, by był słyszalny przez radiostację, gdy strażak przekazuje informację przez radio. Przyznam, że nigdy wcześniej o tym nie pomyślałem. Warunek jest tylko jeden: to nie może utrudniać zrozumienia treści przekazywanej przez strażaka wzywającego pomocy. Postaram się sprawdzić przy najbliższej okazji jak to w praktyce wychodzi i na ile dźwięk sygnalizatora słyszany przez radiostację zakłóca odbiór wiadomości i jednocześnie, co może być trudniejsze w sprawdzeniu, na ile bardziej przykuwa uwagę!
Na pewno jest to świetny pomysł w momencie, gdy z powodu dużego natężenia komunikacji, samo wezwanie "RATUNEK, RATUNEK, RATUNEK..." nie zostało przez nikogo "dostrzeżone" (w sensie wychwycenia).
Trzeba sprawdzić...
2) Dr. Baumberg zwrócił uwagę, że podając informację o sytuacji awaryjnej przy wzywaniu pomocy, nie powinno się mówić w kolejności "Kto, Gdzie, Co", tylko "Gdzie, Kto, Co". Celem jest to, by w przypadku gdy poszkodowany ma już problemy z komunikacją, przynajmniej informacja o miejscu została przekazana. Doktor porównał to do dziecka wzywającego pomocy pogotowia ratunkowego (telefonicznie), którego najpierw należy zapytać właśnie o adres, a potem o całą resztę, bo np. dziecko może się wystraszyć, rozłączyć itp. Dzięki temu przynajmniej będzie wiadomo, gdzie wysłać karetkę.Tutaj przyznam, że nie jestem do końca przekonany. Do końca nie jest to sytuacja analogiczna do tego dziecka dzwoniącego na pogotowie. Podam następującą argumentację:
- wzywając pomocy, strażak nie ma przekazywać masy informacji, tylko przekazać je krótko i zwięźle. To "Kto" na początku to też jest w sumie jest tożsame z kryptonimem prawda? Czy powie "Stoper 1" czy "Kowalski" czy może poda ksywę, to może już być mniej istotne i zależeć będzie od dyscypliny panującej w danym rejonie. Swoją drogą NIGDY nie słyszałem przy żadnej akcji, żeby ktokolwiek posługiwał się kryptonimami tego typu (STOPER, REDUTA, NIAGARA, OMEGA itp.).
- jedną z sytuacji awaryjnych przy której strażak będzie wzywał pomocy będzie zagubienie, więc nie będzie w stanie podać swojej lokalizacji. Jeśli poda najpierw kryptonim, to przynajmniej jego dowódca powinien wiedzieć, gdzie ten strażak powinien być...
- dokładne określenie lokalizacji przez strażaka w zagrożeniu może być trudne (stres, poczucie zagubienia).
Podsumowując uważam, że:
- na pewno należy jak najdokładniej podać miejsce ("Gdzie")
- w sytuacji pożaru, kryptonim może być równe cenny jak lokalizacja, bo przy okazji wiadomo, co ten strażak robił (gasił, czy przeszukiwał).
- na razie przynajmniej, ważniejsze wydaje mi się, by nie tyle wprowadzić w życie tą procedurę jako obowiązującą (bo tu straciłem już nadzieję, na możliwość zmian systemowych), co wprowadzić powszechność przekonania, że to strażak sam musi wezwać pomocy (nie dając zapędzić się w kozi róg). Nie zmienia to oczywiście zasadności wniesienia poprawek do procedury. W zasadzie też im szybciej tym lepiej.
To co powyżej napisałem to moje myślenie na gorąco... niestety nie mam zdolności zanalizowania tego typu uwag podczas prezentacji, dlatego przepraszam, że odpowiadam szerzej po kilku dniach. Oczywiście jesteśmy otwarci na dyskusję!
Jeszcze raz dzięki dla organizatorów i mam szczerą nadzieję na inne tego typu warsztaty przyjechać jako zwykły uczestnik!
PS. Pozdrowienia ze słonecznej Stegny