Afera odbiorowa w Gdańsku,, jak wszyscy zainteresowani zgodnie twierdzą, miała swoje podłoże w walce o rynek. Walkę toczyli i toczą nadal rzeczoznawcy emeryci z rzeczoznawcami funkcjonariuszami czynnymi w służbie. Ci drudzy, łamiąc prawo, wykorzystując stanowisko służbowe eliminowali z rynku rzeczoznawców emerytów. Rzeczoznawcy emeryci, choć za swojej kadencji służbowej w PSP robili dokładnie to samo i „młodych wilków” nauczali „profesji”, gdy zauważyli, że ich młodzi eliminują, strasząc inwestora trudnościami w odbiorze po przyjęciu usług emeryta, nagrali konfliktowe rozmowy telefoniczne i złożyli pisemne skargi do KW PSP w Gdańsku. Pierwsze dwie skargi, a było ich z czasem coraz więcej, napisali - były, emerytowany Naczelnik Prewencji KW PSP
w Gdańsku, oczywiście rzeczoznawca oraz Właściciel znanej firmy od gaśnic i znaków, z którą ściśle był związany.
Skargi wpłynęły na dziennik, czynności urzędowe musiały zostać podjęte. Pierwsze kontrole potwierdzały w pełni stawiane zarzuty w skargach. Zarzuty ogólnie rzecz ujmując dotyczyły dokonywania odbioru obiektu bez wymaganych zabezpieczeń – np. bez gaśnic, bez znaków, z wadami dotyczącymi warunków ewakuacyjnych, odporności ogniowej budynku. Za każdym razem najważniejsza była instrukcja ppoż., ekspertyza, uzgodnienie - dokumenty które sporządzał rzeczoznawca. Jak te były wykonane przez właściwego rzeczoznawcę to odbiór był bardzo szybko, nawet w czasie budowy.
Przez długi czas nie można było ich ograniczyć – opiniowanie, ekspertyzy wykonywali w godzinach pracy i oczywiście za kasę. Pojawiły się sytuacje, że na własnym terenie rzeczoznawca opiniował, pisał ekspertyzy, a potem już jako Z-ca K-ta dopuszczał obiekt do użytku. Biedni prewentyści nie wiedzieli czy widzieć i pisać nieprawidłowości czy ich nie zauważać. Wprowadzono więc zakaz wykonywania opracowań przez czynnych zawodowo rzeczoznawców na ich własnym terenie jurysdykcji. Oczywiście Rzeczoznawcy się pozamieniali – opinie sporządzane przez miejscowego podpisywał sąsiad rzeczoznawca, a niektórzy to nawet zakazu KG PSP po prostu nie respektowali. Doszło również do takiej sytuacji, że Rzeczoznawcy zaczęli wyręczać inwestora i zaczęli wskazywać firmy, które mogły realizować usługi ppoż. na terenie budowy, którą powierzano im pod nadzór, eliminując wszystkie inne.
CZY RZECZOZNAWCY UCZCIWIE WYKONUJĄ SWOJE OBOWIĄZKI? CZY UWAŻACIE, ŻE RZECZOZNAWCY SĄ RZECZYWIŚCIE TAKIMI EKSPERTAMI NA JAKICH SIĘ KREUJĄ?
CZY IDEA LIKWIDACJI INSTYTUCJI RZECZOZNAWCY JEST WŁAŚCIWA W KONTEKŚCIE WALK, KTÓRE TOCZĄ MIĘDZY SOBĄ NA RYNKU, WCIĄGAJĄC W TO PSP?
CZY NIE UWAŻACIE, ŻE ZAMIAST RZECZOZNAWCÓW, KTÓRZY DOKONUJĄ TYLKO SOBIE ZROZUMIAŁYCH INTERPRETACJI PRZEPISÓW NIE ŁATWIEJ BYŁOBY SPORZĄDZIĆ CZYTELNE, JASNE I JEDNOZNACZNE PRZEPISY BUDOWLANE?