Ale co ma gmina do ilości ratowników? ...... Nie ważne czy jest ich 25 czy 45. Ważne, żeby spełniały kryteria uczestnictwa w działaniach......
Niby tak. Ale jak właśnie masz tych 45 ratowników w JOT i połowa z nich jeździ raz czy dwa razy do działań w roku to zobacz jakie to jest marnotrawienie publicznych pieniędzy. W takim podejściu też jest element racjonalizacji kosztów.
Ale wracając do tematu
Już to kiedyś tu opisywałem co się u mnie sprawdziło, ale napiszę jeszcze raz.
Ze względu na brak regulacji prawnych dotyczących OSP przyjęliśmy w porozumieniu z gminą że podstawą prawną będzie uchwała Zarządu Głównego ZOSP w sprawie JOT. Określiliśmy kategorię każdego JOT w gminie (mam 4 jednostki). Na tej podstawie przyjęliśmy ilość ratowników w każdym JOT. Powstał problem, gdyż w uchwale jest zapis, że np. JOT II kategorii liczy 20 ratowników. Tak brzmi zapis literalny. A urzędnik trzyma się zapisu literalnego. Więc 20 to 20 i nic więcej. Rozmawiałem w tej sprawie tu na forum z samym najwyższym prezesem aby w uchwale znalazł się zapis o ilości minimalnej. Ale on stwierdził, że nie widzi w zapisie obowiązującym problemu i jest jak jest. Wiec mamy ograniczenie ilościowe. JOT II kategorii liczy 20 ratowników a JOT III kategorii liczy 15 ratowników. Oczywiście są to ilości maksymalne. Ale nie ma nic za darmo. Więc ugraliśmy coś za coś. Ustaliliśmy stany maksymalne ale w zamian urząd zobowiązał się do indywidualnego wyposażenia każdego ratownika w JOT od stup do głów. Więc w każdym JOT mamy wyposażonych ratowników we wszystko. Od indywidualnych umundurowań (bojowe i koszarowe) do indywidualnych masek do aparatów ODO. Wyszło nam to na dobre. Po za tym łatwiej jest prowadzić JOT naczelnikowi. Na koniec roku naczelnik robi zestawienie wyjazdów. I widzi kto ile razy wyjeżdżał. I powstałą konkurencja. Chłopaki sami burzyli się że ktoś jest dyspozycyjny a ktoś nie i jest w JOCie. Oczywiście można zawsze stwierdzić że w końcu to tylko OSP i każdy ma inne obowiązki. Ale kto jest w KSRG ten wie że ma obowiązki. I naczelnik musi tak organizować pracę w JOT aby zapewnić jego funkcjonowanie. Ten problem akurat teraz nie istnieje, gdyż chętnych do pracy w JOT jest akurat tylu ile mamy miejsc.
Problemem byłą tez rotacja ludzi w JOT. Naczelnika ciągle to irytowało bo ciągle miał przetasowania. Aż jeden strażak przelał czarę goryczy. Dostał wszystko, zrobił kurs podstawowy pełny, pojeździł parę razy i stwierdził, że w sumie to on już daje sobie spokój. I nie był to strażak wyrwany z ulicy z łapanki. Był członkiem OSP już dłuższy czas ale nie był w JOCie. Gmina poniosła koszty, naczelnik poświecił mu czas, i nie tylko naczelnik. A pożytku z chłopa już nie miał. Dumaliśmy dumaliśmy i wydumaliśmy. Pomocna okazała się gmina. Ustaliliśmy że każdy strażak wstępujący do JOT podpisuje umowę cywilno prawną z gminą. Gmina zapewnia mu pełne wyposażenie, przeszkolenie, ubezpieczenie, badania lekarskie i wszystko to co się mu należy. On zobowiązuje się do co najmniej 3 letniego okresu bycia w JOT i uczestniczenia w działaniach i szkoleniach. W przypadku kiedy wyjdzie z JOT wcześniej to proporcjonalnie do brakującego okresu będzie musiał zwracać kasę za poniesione koszty. Oczywiście kwestie życiowe są uwzględniane indywidualnie. Przecież ludzie pracują, uczą się, poznają kobiety, wyjeżdżają. Na 70 osób będących w JOT dwa razy się zdarzyło, że osoby musiały zwracać kasę. Dwie osoba kiedyś nie podeszły do egzaminu na kursie podstawowym. Szczęściem w ich nieszczęściu było to, że nie dostali pełnego umundurowania jeszcze a korzystali przez okres kursu ze starych zapasowych. Wiec do zwrotu mieli tylko koszty badań lekarskich. Przyszłą nota obciążeniowa z urzędu i radzi nie radzi kasę zwrócili. I takie umowy cywilno prawne również pomogły zdyscyplinować ludzi.
Dodam jeszcze, iż w sytuacji kiedy doszedł nam kolejny samochód (lekki) to po negocjacjach z gminą zwiększyliśmy skłąd jednej z JOT o kolejne 3 osoby.
Tak jest u mnie i system się sprawdza. Można go chwalić lub krytykować. Można wymyślić coś gorszego lub lepszego. Zawsze będzie jakieś ale. Sam widzę w takim układzie mankamenty. Ale jakoś to reguluje problem ilości ludzi w JOT, dyspozycyjności, podejścia samych ratowników do sprawy, sumienności ratowników, finansowania OSP, racjonalizacji wydatków gminy. Znaleźliśmy taki złoty środek i nam się on sprawdza.
Każdy powinien znaleźć ten swój złoty środek. Podejście do tej sprawy w ten sposób:
Ale co ma gmina do ilości ratowników?... Gmina ma obowiązek wszystkie wyznaczone osoby przebadać, ubezpieczyć i wypłacać im ekwiwalent.
powoduje, że gmina odbiera nas bardzo roszczeniowo i dopiero wtedy zaczynają się schody. Piszę to na podstawie moich wieloletnich obserwacji. Spotkałem się z takim tekstem wójta "W takim razie proszę szanownych członków OSP wskazać mi w budżecie gminy środki komu zabrać aby dać na OSP". Wójt nie ma budżetu z gumy. Nie abym bronił gmin bo one mają swoje jak to się mówi za uszami. Ale nasze podejście powinno być też elastyczne. A w końcu to nie my odpowiadamy za bezpieczeństwo na terenie gminy ale właśnie wójt.