Nie do końca uważam, że doświadczenie można zdobywać tylko podczas akcji..u mnie naczelnik jest przeważnie kierowcą, jego z-ca czyli ja, dowódca, do tego w ok 60% wyjazdów jest kolega na stażu w PSP, jak jest - on dowodzi nie dlatego, ze się go ktoś boi albo że się wywyższa, wręcz przeciwnie to bardzo skromny człowiek, którego po prostu sami uświadamiamy o tym, ze od niego chcemy się uczyć bo po prostu wie więcej i czujemy się z nim bezpiecznie. Nigdy nie pchamy się na boczny fotel dowódcy, każdy wie co ma robić w zależności od osób przybyłych na alarm. Jest jeszcze aspirant z wieloletnim stażem, d-ca sekcji jrg...sytuacja jest podobna choć on znacznie rzadziej jest na miejscu. Pamiętajcie, że to że w hierarchii OSP jesteście dowódca z racji stanowiska, nie oznacza ono postradania zmysłów i zdrowego rozsądku, myślenia. Dowodzenie to bardzo odpowiedzialna sprawa, a wiele osób sprowadza to do podwyższania własnego ego, starając się często strażakom z wyższym doświadczeniem głównie z PSP, pokazać kto tu rządzi. Nie życzę nikomu takiego naczelnika jak w przypadku opisanym wcześniej...przede wszystkim działa na waszą szkodę i bezpieczeństwo.
Czasem, gdy ja dowodzę to osoba z PSP po prostu podpowiada co i jak robić, jak się zachować a potem sam szedł z resztą, to samo działa w odwrotną stronę, gdy on dowodzi zaznacza i mówi mi co robi i dlaczego...wiele się tak można nauczyć nie będąc bezpośrednio osobą decyzyjną. Podstawa to zgrany zespół (nie mający do siebie osobistych wycieczek czy pretensji) a nie same indywidualności przeświadczone o tym, że jestem lepszy od reszty i to mi się należy.