Panowie ratownicy, porzućcie spory ! Rzeczywiście nazwy "przedmedyczny" i pochodne są efektem świadomych zabiegów lobby lekarsko-szkoleniowego mającego na celu utrzymanie bizantyjskich struktur dydaktycznych, które w warunkach kapitalizmu mogą być podstawą do niezłych zysków, zwłaszcza, jakby udało się wprowadzić monopol... W początkach ratmed w ksrg potrzeba było masy zabiegów, wybiegów i chwytów, w tym semantycznych, aby to w ogóle ruszyło - był trynd, aby tylko lekarz mógł coś robić, a jak przybył za późno - to trudno, .chociaż jest fajna draka w telewizji... .. I nadal mamy pozostałości tej filozofii - ogólnie publiczność nie ratuje, bo od tego jest pogotowie, no i teraz straż. W naszej ustawie jest o ratowictwie, na szczęście, medycznym, to co robimy, to aktualnie pierwsza pomoc medyczna - nie są to medyczne działania ratowicze, bo wspomniane lobby zadbało, aby w kadłubowej ustawie o PRM wprowadzić definicje niezgodne ze zdrowym rozsądkiem i termnologią europejską, przy biernej postawie naszego resortu... Z palety argmentów terminologicznych przytaczam dwa: czy zalanie przez panią kucharkę wodą płonących w kuchennym koszu na śmieci papierów to działania gaśnicze, czy "przedgaśnicze"? Skoro aspiryna przepisana przez docenta kardiologii jest niewątpliwie lekiem, to czy aspiryna kupiona przez wyż. wym. panią kucharkę bez recepty staje się "przedlekiem"?
Lekarz bez sprzętu nie odessie wydzieliny, nie poda tlenu, nie założy opatrunku schładzającego, kołnierza, nie przepłucze oka itd.... Tak ważne jest przeto wyposażenie i umiejętność jego wykorzystania do działań o charakterze medycznym ... Gdyby połowę czasu zmarnowanego na kłótnie o nazewnictwio przeznaczyć na konkretne ustalenia, to mielibyśmy system ratowniczy... sęk w tym, że mało komu z decydentów na tym zależy tak , jak ratownikom...