Trzeba zdawać sobie sprawę, że poszkodowany odczuwa nawet najmniejsze ruchy pojazdu, w którym jest uwięziony.
Alez oczywiście zgadzam się z tym w 100%, tylko podkładamy stabilizację po to aby uniezależnić nadwozie od ruchów podwozia, tylko po co to robić jak podwozie rozsypało się w drobny mak, auto dotyka blachami podłogi asfaltu i trzeba by ostro się przyłożyć żeby poruszyć autem. Przecież to wyważanie otwartych drzwi.
Osobiście jestem za tym aby jeżeli jest czas to zawsze stabilizować pojazd w trosce o dobro poszkodowanego.
Osobiście jestem za tym aby wszystko zrobić aby pomóc poszkodowanego, nawet z łamaniem nie zawsze właściwych zasad. Tak jak nie zawsze używamy sprzętu hydraulicznego, bo mamy wystarczający dostęp do poszkodowanego, nie używamy deski bo mamy NZK, nie odłączamy akumulatora, bo dzięki temu można na przykład odsunąć fotel sterowany elektrycznie, tak samo używamy zestawu do stabilizacji gdy jest potrzebny.
Ja nie mówię, że nie wolno łamać zasad. Łamać zasady trzeba ale tylko tam gdzie to jest konieczne i osiągniemy większe korzyści - czyli jak nie łatwo zauważyć jest to jeden z warunków, który może upoważnić do nie prowadzenia działań w sposób powszechnie uznany za bezpieczny.
Skoro już się tak uczepiliśmy tej stabilizacji, to podam przykład z tej dziedziny. Jeżeli wykonanie stabilizacji nie opóźnia opieki medycznej poszkodowanego to absolutnie nic nie stoi na przeszkodzie (poza brakiem materiału do stabilizacji lub auto znajduje się na czymś co uniemożliwia stabilizację (np. teren bagnisty) albo jest po wypadku w takim stanie, że aby go ustabilizować trzebaby stabilizować każdy jego element oddzielnie:)) aby ją wykonać bo ona nie jest w stanie zaszkodzić (wykonywana poprawnie, czyli np. zasada, że nie wbijamy klinów itd.).
Przykład z akumulatorem, który przytoczyłeś jest trochę inny gdyż jak go odłączysz to nie odsuniesz np. fotela ALE może nie dopuścisz do zapłonu od zwarcia instalacji (czego z wiadomych przyczyn nie jesteś w stanie sprawdzić czy byłby zapłon czy nie). I jak zauważyłeś działa to w dwie strony - czyli jak odłączysz to nie dopuścisz do zwarcia (pod warunkiem, że odłączysz wszystkie akumulatory) ALE nie odsuniesz fotela.
Podam inny przykład a słowo "czas" to jedno ze słów-kluczy tego tematu więc proszę się nie dziwić że się pojawi po raz n-ty.
Jeżeli musimy wydobyć poszkodowanego, który jest w dobrym stanie ogólnym to warto odciąć całkowicie dach i jednak użyć sprzętu hydraulicznego i wydobyć go za pomocą pięciu par rąk - nie chodzi przecież o to aby pokazać, że umiemy poszkodowanego wyjąć przez np. przeciwległą czy tylną szybę, ale aby zminimalizować ryzyko urazów wtórnych, które mogłyby się u niego pojawić.
Podałem też przykład z zakładaniem kamizelki KED (wcześniej w temacie) - skoro takowa na wozie jest, czas na jej założenie jest i pomimo, że obrażeń nie widać poszkodowany jest przytomny i nie wyraża sprzeciwu/jest nieprzytomny to dlaczego jej nie założyć? Nic nie tracisz kamizelka nie jest przecież jednorazowa a być może nie uszkodzisz poszkodowanego. Nie masz kamizelki to nie zakładasz - wiadome.
Każdy przypadek jest inny, do każdej akcji trzeba podejść indywidualnie a punktami wspólnymi każdej akcji (zwłaszcza gdy byli poszkodowani i/lub bardzo duże straty materialne) powinno być bezpieczeństwo własne oraz rozmowa tzw. debriefing o tym co możnaby było zrobić lepiej, co zostało zrobione źle, gdzie zostały popełnione kardynalne błędy (oczywiście ważne jest aby akcja była przeprowadzona sprawnie itd. ale to nie jest w zakresie tego tematu).
I na koniec ważna sprawa - należy pamiętać, że nie ratujemy tylko życia ale też jego jakość.