jak było 50x50 to można było śmiało co drugi usunąć - a robi się to bardzo szybko, o czym wie kazdy, kto kiedyś rozszalowywał strop; i nie pisz mi proszę o szalunkach systemowych, gdyż tych do zabezpieczenia się nie stosuje, a jeżeli już, to nikt by ich tak gęsto nie ustawiał; dlatego Twój casus jest w mojej ocenie mocno naciągany i tyle MIKUŚ; lepiej byłoby już napisać, że biegi schodów nie dochodzą do spocznika z poszkodowanym; więc nie trzymaj nas dalej w niepewności, tylko zdradź nam zamiar taktyczny godny takiej ostoji polskiej myśli ratowniczej i autorytetu w zakresie taktyki działań ratowniczych, jakim niewątpliwie jesteś; przynajmniej dla znacznej części użytkowników tego forum:) i doprecyzuj proszę, czy chodzi o spocznik na drugim piętrze, czy os pocznik pomiędzy kondygnacjami (pierwszym i drugim piętrem, czy może między drugim a trzecim), gdyż określenie "spocznik drugiego piętra" nie jest wystarczająco dla mnie precyzyjne; między drugim i trzecim raczej nie, gdyż do niego schody nie docodzą; jeżeli pomiędzy pierwszym a drugim, to doprecyzowania wymaga określenie, czy jest otwór okienny; jeżeli stricte na drugim, a schodami przebyc nie można (dlaczego? - dalej nie wiem...), to jedyna droga prowadzi przez mieszkania; wykonywanie przejść siłowych w ścianach nie jest takie trudne, poza tym oczywiście w miarę możliwości wykorzystujemy otwory drzwiowe; trzeba tylko dostać sie do jakiegokolwiek otworu okiennego, najlepiej takiego wychodzącego na ulicę (będzie mozliwość wykorzystania drabiny mechanicznej lub podnośnika, chociaż jak znam Twoją skłonność do komplikowania prostych spraw i rozkładania gówna na atomy, to tych pewnie też nie ma); o możliwości dotarcia do innej klatki nie wspominam, gdyż zakładam, że jest to niemożliwe, albo też jest niemożliwe przejście nią; nawet zakładając, że mamy do dyspozycji tylko otwór okienny i nie mamy możliwości skorzystania z drabiny mechanicznej lub podnośnika, to już dalej działania są chyba proste i oczywiste, o czym chwilę przede mną zdążył napisać kol. daiman998; chociaż nie wykluczam, że taki geniusz ratowniczy dysponujący tak przebogatym doświadczeniem w całym spektrum ratownictwa, doskonalący swój warsztat na poziomie nieosiągalnym dla większości strażaków, zwłaszcza tych z PSP, do tego posiadający na wyposażeniu samochodu młot wyburzeniowy o sile udaru 40J, wypracował zamiar taktyczny niemożliwy do wypracowania przez tych KDR, którzy w swoich decyzjach nie wykraczają poza utarte schematy, procedury i ogólnie przyjęte standardy;
jeszcze jeden aspekt całego tego założenia mnie zastanawia; jak to jest, że ktoś kto dopuszcza możliwość "ewakuacji poszkodowanego ze strefy zagrożenia brakiem pomocy lekarskiej" za pomocą samochodu do tego nieprzystosowanego powołując się na możliwośc odstąpienia od zasad powszechnie uważanych za bezpieczne (stan wyższej konieczności), ma problem z ewakuacją poszkodowanego z miejsca zagrożonego brakiem pomocy lekarskiej z wykorzystaniem innej techniki, niż transport na desce w pozycji poziomej, chociażby właśnie taki sposób był zalecany przez lekarza?