Pozwolę sobie coś dorzucić do ogólnej dyskusji, próbując pozostać bezstronnym. Komentarz do wszystkich, czytających, piszących i zainteresowanych.
Generalnie jak ktoś siedzi w tym temacie i interesuje się, to go prędzej czy później ruszy go ta sprawa. Jak to jest, że chociażby tabelki wskazują na określoną intensywność podawania środka (najczęściej myślimy o tabelce dot. wody w natarciu) natomiast jakoś to nie współgra z tymi wydajnościami odcinków (wolę niepoprawne słowo przepustowość bardziej oddające sens tych wielkości dla samych węży). No więc choćby prosta sprawa, prądownica uniwersalna ma regulowaną wydajność 200/350/500 l/min (
przy ciśnieniu nominalnym 6 atm) a wąż jaki się do niej da podłączyć (W52) puści teoretycznie tylko 200 l/min. Czyli mamy zakładaną intensywność (rzecz mającą rację bytu tylko przy dużych pożarach albo względnie małym doświadczeniu) dzielić przez te 200 i wychodzi nam ilość prądów gaśniczych? Bzdura przecież. I jak uzyskać 500 na prądownicy, jak wąż puści 200? No ewidentnie coś nie tak.
Patrząc w nasze mądre tabele możemy przyjąć takie wartości, że mieszkaniówka 6l/min na każdy m2, piwnica 30 l/min na każdy m2 (wartość średnia). Zgadza się? Wymnożone przez powierzchnię danego pożaru daje nam pożądaną intensywność (powierzchniową podawania wody w natarciu). Czyli pożar mały (do 70m2 - spore mieszkanie całkowicie objęte pożarem) to jest 420 l/min. Pytanie jest tylko, czy 1 prąd gaśniczy jest w stanie skutecznie gasić pożar całego mieszkania, mając na uwadze rozkład pomieszczeń itp? Druga sprawa to skuteczność gaśnicza prądu zwartego mająca odzwierciedlenie w procentowym udziale wylanej wody w gaszeniu. Przecież każdy strażak wie, że takie pożary to nie przez zalanie a przez umiejętne operowanie prądami, głównie rozproszonymi. Jaki jest zatem sens istnienia czegoś takiego? Obciążenie ogniowe a pojemność cieplna wody i odpowiednio duża skala zdarzenia - jak dla mnie to jest trop.
No dobra, zróbmy tak. Bierzemy prosty układ (patrz rysunek). Samochód, odcinek prosto do nasady i na wolny wylew do zbiornika, warianty z różnymi odcinkami, różnymi ciśnieniami i różnymi nastawieniami prądownicy, jeśli była wykorzystywana. Mierzymy czas napełnienia, liczymy przepływ. KAŻDY może to sprawdzić u siebie, ale jak wspomniałem na wstępie najpierw musi dojść do momentu, kiedy zada sobie to pytanie. Ale co tam, służę paroma danymi z moich doświadczeń. Czyli pytanie i kilka odpowiedzi w jednym.
Dla poniższego rozwinięcia:
ciśnienie Prądownica? (ustawienie) czas napełniania średni wydatekW52: 8 200 l/min 11 min 227 l/min
W52: 4 500 l/min 6min 50s 366 l/min
W52: 6 500 l/min 6min 10s 405 l/min
W52: 8 500 l/min 4min 625 l/min
W52: 8 NIE 3min 20s 750 l/min
W52: 4 NIE 2min 30s 1000 l/min
W52: 6 NIE 2min 1250 l/min
i jeszcze takie przykłady:
ciśnienie Prądownica? (ustawienie) czas napełniania średni wydatekW75: 6 NIE 1min 15s 2000 l/min
W75: 8 NIE 1min 2500 l/min
Zbiornik napełniany do przelania, czyli teoretycznie te wyniki mogą być zaniżone. Oczywiście wszystko obarczone pewnymi niedoskonałościami, ale dające pogląd na "problem" wydajności nominalnych. Czasem nieco zagięty odcinek (8atm przez W52 przy 200l/min na prądownicy - woda sama wyskakuje ze zbiornika przy nalewaniu, trzeba kombinować
), przestawienie zbiornika w trakcie doświadczeń (nieco nierówne podłoże) itp. Przy okazji wykorzystania prądownicy widać, że i dane producenta są nieco orientacyjne. Trzeba więc szacować przyjmując duży margines.
A wartość nominalna, to podobno jakaś tam niby wartość optymalna. Przekładając z innych obszarów. I nie optymalna dla gaszącego strażaka czy kalkulującego dowódcy, ale np. mając na uwadze zużycie eksploatacyjne odcinka, pompy przy jednoczesnym ssaniu wody i inne rzeczy nie mające zbyt wiele wspólnego z samym spojrzeniem z punktu widzenia taktycznego. Przy parametrach nominalnych (ogólnie) zużycie sprzętu, urządzenia itp. jest najmniejsze, natomiast jest to pewnego rodzaju głęboko zakorzeniona bzdura, skoro w pewnym sensie tylko użycie prądownic czy armatury powoduje jakieś tam zbliżanie się pewnych wartości do nominalnych a nie ich (odcinków) budowa itp. Więc jest to typowa teoria reprezentująca określony i przestarzały punkt spojrzenia (sprzętowy) i mająca niewiele wspólnego z praktyką reprezentującą inny punkt spojrzenia (taktyczny). Skąd się to wzięło? Może chciano kalkulować ostrożnie, ale to lekka przesada, zdaje się. Nie zajmowałbym się tu wartością nominalną, skoro wszyscy powinni już rozumieć jakie jest jest znaczenie dla strażaka (poza "klasówkami" - znikome). Niemniej jednak nawet w starej książce znaleźć można w jednym miejscu podanie wartości nominalnych, a w innym tabelę podającą szereg różnych parametrów dla wydajności 100-1600 dla węży 52 i 75, dla W52 kończy się na 800 i choćby to pokazuje, że nawet jeśli kiedyś coś przyjęto, to nie sądzono że są to wartości maksymalne. A że nominalne a maksymalne (a nawet nie maksymalne a praktyczne) wartości są diametralnie różne, to zgadzam się, że trzeba wszem i wobec trąbić, bo beztroskie powtarzanie (w tym w szkołach) o wartościach nominalnych umacnia pewne błędne przekonania.
Podsumowując, takie czy inne wielkości gdzieś tam funkcjonują, natomiast bez szerszego kontekstu ich przydatność jest żadna. Najlepiej, jak jest to kontekst poparty praktyką. Jeszcze lepiej jak ktoś się chce podzielić wnioskami. Jak sądzę temu służy niniejsze forum, więc dzielę się moimi przemyśleniami i wynikami badań. Może ktoś poda swoje dla porównania i stymulacji dyskusji?
Pozdrawiam,
Sajmonowski
[załącznik usunięty przez administratora]