Hmm... tu sytuacja jest jasna i klarowna. O ile dobrze pamiętam, to obecne prawo przewiduje karanie i "dającego" i "biorącego" łapówę, z tym że w większości przypadków, jeżeli dający sam się zgłosił, to następują albo "nadzwyczajne złagodzenie" kary lub umorzenie sprawy w stosunku do takiego delikwenta, ale w sumie nie o tym chciałem.
"Ćwiczyłem" tą sprawę na sobie (nabór do służby), ale troszkę w innym kontekście... Otóż w kilka dni po tym kiedy ogłosiłem rozpoczęcie procedury naboru (byłem wówczas KP :-D), dostałem telefoniczne zaproszenie na spotkanie ze Starostą. No jest przecież Starosta "Szefem powiatowych służb, inspekcji i straży... " (ustawa o samorządzie powiatowym), toż niesubordynacją, brakiem grzeczności i zwyczajną głupotą byłoby odmówić
- a już czułem co się święci...
No i jestem na spotkaniu. Jest kawka, jest ciasteczko jest i .... Rozmowa o tym i owym, nic konkretnego i w końcu Starosta przechodzi do rzeczy. "Słyszał, że ogłosiłem nabór, jak tam z ilością kandydatur? jakie problemy to stwarza? Bo on zna osobiście jednego z kandydatów, wie że z dobrej rodziny, że uczciwy, pracowity i taka "złota rączka" i byłby bardzo wartościowy strażak." Nic na siłę, ale kontekst oczywisty i sugestia jednoznaczna. No oczywiście ani nie wykluczyłem takiej możliwości, ani się od razu nie zgodziłem.
Wróciłem do Komendy i zacząłem intensywnie dumać. Żyć ze Starostą w zgodzie należy i dla
DOBRA SŁUŻBY trzeba. Mam obiecane od Niego 200 tyś. złotych aby móc się starać w KW o zakup nowego GCBA, bo stary to 16-letni Jelcz, a taki warunek postawił mi Komendant Wojewódzki, muszę zorganizować "wkład własny". Wiem, że uchwałę intencyjną Zarząd już podjął, ale jeszcze tej kasy na koncie nie mam
Ot i zagwozdka ... i co powiecie ?
: Odmówię Staroście, to nici z kasy i nici z nowiutkiego samochodu, nie odmówię i przyjmę "protegowanego", zblatuję się i będę czuł podle. Oczywiście mogę zwalić wszystko na "komisję" lub inne "czynniki obiektywne", ale co jest w tym momencie ważniejsze
DOBRA SŁUŻBY (Więc jednak i tu chodzi o pieniądze, trochę inne, trochę na inny cel, ale jednak!)
Jak to się skończyło? Strażak ten służy w naszej jednostce
, z tym że: mogłem wziąć głęboki i spokojny oddech. Kiedy zapoznałem się z jego papierami, to okazało się, że już na tym etapie ma ogromny bagaż plusów. Toteż kiedy przyszło do weryfikacji dokumentacji i przeprowadzenia testów, to "protegowany" kandydat uzyskał lokatę - ufff.... wilk syty i owca cała. Staroście mogłem zameldować, że się "udało" gościa przyjąć, więc był happy
, a jak kasę na samochód dostałem
Ale nawet nie chcę myśleć, co by było gdyby ten kandydat nie spełniał wymagań
A co się działo w między czasie ...!?! Telefon to od Nadleśniczego, bo "jego kuzyn" to świetny kandydat", to od dyrektora jednego z zakładów, który nas regularnie wspomaga, to od dyrektora Szpitala.... itd., itp.... całe szczęście, że miałem ten argument ze Starostą w odwodzie :-)).
A co by było w innej sytuacji ? Gdyby "chłopak" nie spełniał wymagań i sam sobie nie zdobył miejsca? Pewnie bym uległ, pewnie jakoś bym na proces naboru wpłynął. Pewnie nowy GCBA byłby dla mnie ważniejszy niż ....
I co szanowni Koledzy myślicie? Byłaby to korupcja? Raczej tak. Uczyniona wprawdzie
pro publico bono ale mimo wszystko. Czułbym się z tym dobrze? Na pewno nie...
Nie sądzę aby to była sytuacja jednostkowa. Myślę, że przy każdym naborze, Komendant Powiatowy jest poddawany takiej presji. Na pewno nie każdy ma tyle szczęścia co ja miałem, ale wierzcie mi trza mieć "jaja ze stali" aby mieć siłę zachowania własnej godności przy zachowaniu wiary, że czyni się coś dobrego dla służby. No pewnie, że KP nie zostaje się "na siłę", nie o tym ta wypowiedź. Bardziej o tym, że z moralnego punktu widzenia bardzo rzadko coś jest absolutnie białe lub czarne, a czasami coś co robisz i co jest z moralnego punktu widzenia OK, to może się okazać niezgodne z prawem.
Pozdrawiam
Powycinałem niektóre słowa / elementy zdania - mogące powiązać osoby, miejsca (niepotrzebnie robiłoby to jakieś insynuacje dla tych osób).