To nie jest wyręczanie tylko ratowanie życia i zdrowia - kto może być wcześniej - niech będzie, a ZRM i tak będzie zadysponowany - chyba nie ma tu sprzeczności. Ale, że ludzie są niedoskonali, pojawiają się czasem tendencje do nadużywania KSRG - tak, jak obywatele oszukują PRM, tak PRM czasem chce nas kiwnąć... Dobrym sposobem na zmniejszenie liczby konfliktów na tym tle jest podpisanie porozumień ( wzór znany wszystkim KW PSP), w których załącznik nr 3 precyzyjnie określa sytuacje, w których dyspozytor ZRM może prosić SK o zadysponowanie jednostki KSRG. W województwie łódzkim wszystkie KM/KP mają podpisane takie porozumienia - i praktycznie nie ma problemów. W ratownictwie faktyczny powód wezwania ma znaczenie tylko statystyczne - jeżeli dyspozytor uznał, że trzeba kogoś wysłać - to się jedzie, leci, płynie - jak najszybcjej, by uratować życie.... Potem się okazuje, że pani kłamała, śmietnik ktoś zgasił, a pacjent z chorobą nowotworową w stanie terminalnym właśnie zmarł przed chwilą - i co? i nic - taka praca, misja, służba. I ksrg zapisuje piękną kartę ratownictwa polskiego - czytelną dla zawodowców, bo wodzowie i media większą rangę nadają powtórnemu poświęceniu podnośnika bez atestu, niż skutecznej resuscytacji... I nigdy nie pytajmy do czego leciał wrocławski śmigłowiec lub do czego jechał warszawski wóz bojowy, który uderzył w volvo... My trwamy w gotowości na wezwanie i udajemy się niezwłocznie, by ratować bliźnich - niektórzy, często fajni ludzie, nie mogą znieść idiotyzmów organizacyjnych i odchodzą, reszta zaciska zęby i trwa większym lub mniejszym kosztem...
Wnioski pokontrolne nie negują idei współpracy KSRG z PRM (narzuconej ustawą) - wykazują nieprawidłowości, ale raczej nie strukturalne, tylko o charakterze niedociągnięć organizacyjnych... Trudno ocenić sytuację nie znając uwarunkowań miejscowych - zgłosiłem gotowość do pomocy, ale, ponieważ wszyscy się znają na ratownictwie medycznym - nie skorzystano... Może nadal być problem, jeżeli PRM nie będzie chciało podpisać porozumień porządkujących współpracę i konsumujących zapisy ustawowe w tym zakresie. Sprawa jest prosta - KW pisze do wojewody - organizatora PRM na terenie województwa, że PRM 3 razy odmówiło podpisania stosownego porozumienia - to przesuwa całą odpowiedzialność na władzę państwową. I wojewoda albo: prosi PRM o życzliwe, racjonalne i skuteczne podejście do zagadnienia, albo: przy najbliższej okazji luźno rzuca ministrowi SW, że "ten nasz komendant stwarza jakieś kłopoty z PRM, taka dobra ustawa,mamy spis szpitali, a strażacy się czepiają... " I minister albo: wyjaśnia wojewodzie o co chodzi, bo on odpowiada za bezpieczeństwo wewnętrzne i organizuje WCPR-y i temat współpracy ma w małym palcu, albo: dzwoni do KG - "słuchajcie, miało być dobrze, a ten wasz komendant niepokoi wszystkich jakimiś bzdurami..." I KG spokojnie wyjaśnia, bo temat ma w małym palcu - projekt porozumienia zna od ponad 2 lat - i już sprawa się wyjaśnia, ksrg ratuje życie w chwilowym zastępstwie zadysponowanego ZRM, nie ma mowy o nadużyciach... Potrzeba trochę cierpliwości.