Panoooowie.
Troszeczkę dystansu do swojego "superactwa"
Nie podano tu jeszcze niczego, co mogło by mieć wpływ na tą dyskusję. NICZEGO !
Nie wiecie dokładnie czym dysponował KDR (kilku).
Nie znamy sytuacji (właściwej)
Nie wiemy na jakim sprzęcie (dokładnie) mogli się opierać.
Nie wiemy na jakich zasobach ratowniczych mogli się wspierać.
Nie znamy czasów operacyjnych.
NIC NIE WIEMY !
Był jacht.... było ciężko i zginęli ludzie - tyle wiemy/wiecie!
WYLUZUJCIE BOHATERZY WSPÓŁCZESNEGO ŚWIATA. (nie wszyscy oczywiście)
Ja wiem tyle, że:
Nie było czym
Nie było jak
Nie było gdzie
...................................zrobić musiał ktoś.
Doświadczenia i wiedzy o ratownictwie na akwenach wodnych mam tyle, co młody miś o zjawisku zorzy polarnej.
Analizując wszystko co dostępne mogę szczerze powiedzieć, że (na chłodno) myślę, iż podtrzymywał bym jacht, próbował go ciąć i po czasie patrzył jak tonie z ludźmi. Tak! Pewnie tak bym zrobił bo nikt mnie nie wyszkolił ( naprawdę uwierzcie mi, że poświęcam ogrom czasu na tzw. samoszkolenie). NIKT mi nie powiedział jak, gdzie, kiedy i czym. ! Przez pełny tok kształcenia w strukturach PSP.
Prosto. Moim zamiarem taktycznym było by : próba podtrzymania jednostki pływającej i ewakuacja poszkodowanych. Wiem, pewnie bym poległ, ale nic innego bym nie potrafił z tym sprzętem i taką obsadą.
Co najlepsze.
W postępowaniu może się okazać, że Ci koledzy są BOHATERAMI !
W sumie tak okazać się powinno.
Nie Panowie, nie myślcie, że nie ma winnych. Oczywiście, że ktoś odpowiada za to co się tam wydarzyło. Poczekajmy tylko na wyrok.
Pozdrawiam serdecznie z piaszczystej plaży