Przede wszystkim uważam, że należy poznać wszystkie szczegóły, żeby wyciągać wnioski w tym konkretnym zdarzeniu. Nie znamy treści zgłoszenia, nie wiemy nic na temat czasu dojazdu do akwenu, miejsca wodowania łodzi, sprzętu jakim dysponowali strażacy pierwszych dwóch zastępów (poza tym, że wiemy, że nie mieli sprzętu do nurkowania i ludzi przeszkolonych w tym zakresie), a także czasu dotarcia do przewróconej łodzi. Jezioro Powidzkie znam, tak samo jak powiat słupecki i wiem, że po pierwsze nie jest łatwo określić na jeziorze, gdzie łajba się przewróciła, a po drugie nie wszędzie da się dojechać i zwodować łódź. Czasem miejsce wodowania (a co za tym idzie ustawienia samochodu ze sprzętem typu liny, butle powietrzne, poduszki pneumatyczne itp. itd.) jest kilka kilometrów od miejsca przewróconej łodzi.
W zależności od zgłoszenia KDR musi podjąć decyzję co i kogo zabrać na łódź. Ciekawi mnie jak było w tym przypadku i jaka była współpraca na linii OSP i PSP (były 2 łajby więc powinni współdziałać).
Niewiele jest informacji na temat osób poszkodowanych (poza doniesieniem świadka, że cytuję: "z wnętrza łodzi słychać było zawodzenia i prośby o pomoc"). Każdy pewnie potwierdzi, że nieustanny kontakt z osobą poszkodowaną do której utrudniony lub niemożliwy jest dostęp to podstawa (także np. podczas wypadków, zawaleń budowlanych, akcji w studniach itp. itd.)
A co do pytań Ignacego:
Tragiczne zdarzenie, ale chyba za wcześnie na opinie - opieramy się na informacjach medialnych.... To forum to ratowniczy bank wiedzy - może podyskutować np.na takie tematy:
1/. Jak dotrzeć do poszkodowanych w zaglówce leżącej na burcie?
2/. Jak zapwenić im możliwość oddychania - powietrze, tlen ( każda JRG to posiada)?
3/. Czy rzeczywiście niezatapialność żaglówki mieczowej zależy od poduszki powietrznej pod burtą leżącego kadłuba i wykonanie otworu spowoduje zatonięcie konstrukcji?
4/. Dlaczego holowanie było błędem - jakie były mechanizmy powodujące zagrożenia?
1. Nie taka prosta sprawa, zwłaszcza jak nie ma się sprzętu. Zresztą były próby podejmowane i gdyby było to takie proste to pewnie nie było by tego wątku. Proponuję niedowiarkom pojechać nawet teraz nad Bałtyk, wskoczyć do wody 7-8 stopni C, zanurkować i przepłynąć np. 15 metrów. Dodam jeszcze, że żaglówka nie całkiem się przewróciła tylko częściowo, a poszkodowani byli w kajucie (pewnie zamykanej, a otworzyć ją też nie jest łatwo pod naporem wody).
2. Wcześniej zaprezentowano sposób z wężem ogrodowym. Owszem, że nie jest to standardowy sprzęt na wyposażeniu każdej JRG. Ale skoro są w sektorze operacyjnym akweny, to w czym problem by coś takiego mieć? Co do tlenu to każda jednostka powinna posiadać zest. PSP R-1. Tu był pewnie inny problem - braku sprzętu na łodzi i/lub braku możliwości podania powietrza/tlenu pod łódź do poszkodowanych.
3. Co do niezatapialności. Na wikipedi jest taka definicja:
"Niezatapialność - termin określający zdolność statku (okrętu) do utrzymania się na powierzchni wody po uszkodzeniu podwodnej części kadłuba skutkującym utraceniem jego szczelności. W celu zwiększenia niezatapialności staku dokonuje się podziału kadłuba na przedziały wodoszczelne za pomocą poprzecznych i wzdłużnych grodzi wodoszczelnych. Stopień niezatapialności określa się za pomocą terminu np. niezatapialność dwuprzedziałowa, oznacza, że statek (okręt) powinien utrzymać się na wodzie mimo całkowitego zalania dwóch przedziałów wodoszczelnych.
W małych jednostkach (łodzie, żaglówki śródlądowe) niezatapialność uzyskuje się mocując wewnątrz kadłuba elementy wypornościowe, wykonane z lekkich materiałów (styropian) lub wydzielając szczelne, puste przestrzenie.Nie wiem jakie są rozwiązania w żaglówce MAK 606 (taki bodajże to był). Prosiłbym o wypowiedź żeglarzy znających temat. W zależności od tego jakie są rozwiązania i gdzie wykonany byłby otwór zależy czy łajba by się utopiła. Inna kwestia czy tą wiedzę posiadają strażacy i czy wiedzieli by gdzie ciąć.... pytanie retoryczne.
Jako ciekawostkę dodam, że swego czasu przewrócił się olbrzymi norweski statek Rocknes (zginęło 18 osób). Tam był kontakt od początku akcji z poszkodowanymi. Wycięcie niewielkiego otworu służącego przekazywaniu informacji na karteczkach w olbrzymim statku (166 metrów długości, waga kilkadziesiąt ton) spowodowało opadnięcie statku o kilka czy też kilkanaście metrów (muszę odszukać, mam to gdzieś nagrane).
Reasumując - prawdopodobnie cięcie byłoby dobrym rozwiązaniem, na pewno po zabezpieczeniu łodzi, ale już bez tego nie byłbym taki stanowczy.
4. Z tego co wiem holowanie było ostatecznością, a decyzja taka została podjęta biorąc pod uwagę czas jaki upłynął, temperaturę wody, brak kontaktu z poszkodowanymi, a także wcześniejsza akcja, gdzie ta metoda okazała się skuteczna. Acha ... także wzięto pod uwagę odległość holowania (niezbyt dużą).
Tyle mich przemyśleń po zdobyciu trochę większej ilości informacji o zdarzeniu poza doniesieniami medialnymi.
pozdro
jaras
Ps. Celowo nie zabieram głosu na temat systemu rat. wodnego, szkoleń w PSP czy OSP z tego zakresu. grup nurkowych i innych kwestii nie dotyczących bezpośrednio tego zdarzenia, bo to temat na odrębny wątek i można by dużo pomarudzić.