Drodzy Panowie,
słyszałem o tej sprawie w mediach, gdy ta sprawa miała miejsce. Przekaz był taki, że jeśli wzięliby nurka z brzegu to uratowaliby tych ludzi. Temat na forum widzę jednak pierwszy raz i pierwszy raz widziałem jaką sytuację zastali strażacy. Mimo, że mój teren to nie mazury to mam kilka akwenów wodnych i zastanawiałem się jakbym ja postąpił. Przeczytałem najpierw wszystkie posty i szczerze mówiąc nie znalazłem recepty, co chyba świadczy o problemie d-cy akcji, który nie miał czasu na analizę.
W przypadku mojej jednostki pewnie byłyby dwie łodzie i dwa wozy czyli mały technik oraz operacyjny. Załóżmy jednak sytuację taką jak mieli koledzy w tym feralnym przypadku. Wypływając nie wiedzieli, że w środku łodzi są ludzie, ja bym sam na łodzi miał pewnie dużą kotwicę, rzutki, koło ratownicze, R1, pare linek i zestaw kluczy. Piszecie o poduchach podciśnieniowych, tak użyłbym jakbym je miał na wozie, ale nie mam na żadnym i na GBA, które zapewne jechałioby z PSP by ich nie było.Oczywiście od razu wołałbym grupe nurków z JRG i zanim się zbiorą to np. dużego technika z poduchami. Niestety już kilka razy widziałem jak te grupy się zbierają i myślę,że jakby w godzinę zdążyli to byłoby nieźle. Na miejsce ściągnąłbym napewno znajomych nurków ze sprzętem. Sam jestem nurkiem, ale na wozie nie mam sprzętu.
No ale fajnie znajomi jadą, grupa się zbiera, a łódź tonie w oczach. Trzebaby zacząć kombinować i wcale nie dziwi mnie postępowanie ochotników. Mając komfort, że siedząc przed kompem mam czas analizęn to wymyśliłem taki sposób.
Po dopłynięciu zostawiam strażaka przy łodzi by uspokajał ofiarę, a sam płynę po sprzęt (tu koledzy może mieli daleko i uznali, że jak łódź wróci to nie będie co ratować). W moich warunkach do miejsca wodowania dotarłbym szybko.
Czynności jaki bym podjął to umocowanie liny w miarę możliwości tuż poniżej lustra wody do żaglówki i tej na krótko do hybrydy na jedną ze stron rufy. Następnie zaczepiłbym drugą linę, albo dużą kotwicę zaczepiłbym za klapę na dziobie (nie wie jaka jest tutaj duża, np. przez tą w orionie można nawet wyjść, ale załóżmmy że mała i tylko kotwicę zaczepiam. ). Przez ten sam otwór podaję powietrze z butli wężami do poduch wysokiego ciśnienia. Zakładamy że sytuacja się uspokaja trochę, ale osoby sięnie odzywają, łódź tonie wolniej. Nurków nie ma wcale, tych na brzegu też (WOPR). I ja toporem staram sie robic otwor w dziobie, ale po stronie pokładu. Jeśli łódź zaczyna szybciej tonąć to ciągnę do brzegu, gdyż mając łódź na krótko mam szansę ją utrzymać. Jeśli PSP byloby blisko to bym zaczekal na nich z tym otworem bo co dwie lodzie to nie jedna.
Co wy na to?
Odnośnie sytuacji z zarzutami to dosłownie przegięcie. Mam nadzieję, że sąd uniewinni.
edit: nie podciśnieniowe, a niskociśnieniowe. Wkradł się skrót myślowy. Ktoryś user pisał, że jedna wystarcza do wyjęcia osobówki