Mój pierwszy rok wyglądał tak: Angielski-podeszliśmy na pierwszych zajęciach do niego na luzie,na spokojnie gdyż to miała być grupa początkująca...Wszyscy na sali luzik i zadowolenie na ustach,do póki nie przyszły obie panie
i wyjaśniły nam,że nie ma żadnej grupy początkującej,gdyż podstawy powinniśmy znać. Strażacy po aspirantce,ratownicy medyczni będą mieli najbardziej przerąbane(słowa owych wspaniałych pań ) Trzy nieobecności-widzimy się we wrześniu
Miny nam po prostu tak zrzedły,ze jak potem poszliśmy na fizykę do p.Bednarka i siedzieliśmy cicho jak myszki pod miotłą to aż sie chłopina odwracał od tablicy czy my aby w sali siedzimy ...taka cisza była
Ale p Hadyniak jednak jest spoko i naprawdę jak sie podeszło do niej jak człowiek to tak traktowała drugą osobę. Mimo,że angielski był najważniejszy
Co do słówek z angielskiego to czasowniki nieregularne...do obrzydzenia co zjazd do nauczenia 10 kolejnych -I zjazd 10,II-zjazd 10+kolejne 10,następny zjazd to mamy już 20 poprzednie +kolejne 10 i tak dalej ...a odpowiadało się z 3-5 słówek
Inne przedmioty to matma i funkcje logarytmiczne i rachunek różniczkowy
HEHE zmora ,
Pani BMW z chemii...ciężki temat i wiele osób ja popamiętało ,
fizyka z wtedy jeszcze dziekanem bardzo przyjemna
a i ćwiczenia z p Bednarkiem też luzik choć nie popuszczał na kolokwiach
mechanika ...tu różnie w zależności u kogo
Ale jak ktoś mam matmę i fizykę opanowana to jest miło
To tak z tego co mi w pamięci jeszcze zostało