No ciekawy temat, skłania do przemyśleń...
No cóż, sam napisałeś że 3/4 strażaków jest jak to napisałeśkompletne nieroby i straszne alkoholiki
niestety w stowarzyszeniu jakim jest straż panuje "demokracja" rządzi większość, czyli te 3/4... co nie znaczy że się z tym zgadzam
Cóż, jakby to ująć...
"Demokracja to taki ustrój który zakłada że w kraju jest więcej ludzi inteligentnych aniżeli tych głupich"Ten cytat można łatwo dopasować do realiów wielu jednostek ochotniczych...
To straszne, że czasem zdarzają się takie sytuacje jak ta u kolegi, i absolutnie nikt nie jest w stanie wyciągnąć konsekwencji, wobec odpowiedzialnych za taki stan rzeczy osób, a jednostka dalej wegetuje, lub wręcz popada w ruinę.
Więc co zrobić, aby w takich sytuacjach coś dało się zmienić? Nieco utopijny pomysł, ale moim zdaniem o losach jednostki w żadnym wypadku nie powinni decydować zwykli członkowie straży, bo to absurd. Żeby ktoś, kto wie o straży tyle, że ma duże czerwone samochody, które robią "iiiooo-iiiooo" decydowały o losach jednostki??? A takich jest dużo, często przyjętych tzw. "decyzją polityczną", lub znajomych do celów nabycia przewagi przy głosowaniu.
Prawo głosu powinno przysługiwać tylko strażakom, osobom przeszkolonym i biorącym bezpośredni udział w działaniach ratowniczych! To nie jest fanaberia, ale oczywisty fakt, że
zarząd ma pracować dla tych ludzi, i oni powinni decydować o jego kształcie, bo ryzykują przypaleniem własnej d.py na akcji, gdy zarząd olewa kwestie sprzętu/umundurownia/wyszkolenia. Przemyślcie to, a wyjdzie wam, że taki postulat jest jak najbardziej sensowny.
A co z innymi zadaniami zarządu na które przeciwnicy takie pomysłu mogą się powoływać, np. z działalnością kulturalną? Proste - jak chcesz robić festyny, czy inne imprezy zamknięte lub otwarte (oczywiście nie przynoszące zysków), to proszę bardzo, ale przede wszystkim OSP to jednostka ratownicza, i kwestie ratownicze powinny być najważniejsze. Jeśli tak nie jest, to proponuję "krzewicielom kultury i integracji społecznej" założenie własnego stowarzyszenia, które będzie siebie i swoją działalność finansować.
Marzenia...
Niestety OSP jest stowarzyszeniem i jako takie jest niemal całkowicie niezależne - w wypadku samorządu z którym niejednokrotnie walczy to dobrze, ale podległość operacyjna pod PSP to chyba za mało patrząc po co niektórych. Dobrze by było gdyby powiatowy/miejski 01 miał możliwość prawną dyscyplinowania OSP. Choćby tylko we względzie możliwości wpisania go na listę osób, na wniosek których można zwołać zebranie zarządu i walne zebranie OSP. Można by w takiej sytuacji, skonfrontować dane OSP i PSP, przeprowadzić
dokładną kontrolę dokumentów dotyczących gotowości operacyjnej (stanu wyszkolenia i zdrowia uczestników akcji, listy członków) i minionych akcji (zestawienie danych gotowości z rzeczywistymi rejestrami wyjazdów). Chociaż papier wszystko przyjmie, to jednak źle działający zarząd raczej by nie maskował swoich błędów, bo to też wymaga pracy...
Brzmi fajnie? Owszem. Nie jest to wcale dużo, ale z drugiej strony i tak nie sądzę, żeby ktoś z takich uprawnień korzystał. PSP ma dość swoich zmartwień żeby jeszcze zajmować się polityką w OSP.
Naprawdę, pomyślcie co kolega myśli skoro chce rezygnować, jakie ma motywy?Odbudowa jednostki...? Bardzo mi przykro, ale w sytuacji gdy zarząd w zasadzie pozostał w starym składzie z kosmetycznymi poprawkami jak u kolegi, i nie ma on znaczącego wsparcia w zarządzie ani poza nim, szanse są mierne... Głową muru nie przebije.
Opcja z młodzieżą może nie wypalić z powodu jej zniechęcenia do należenia do "żałosnej bandy pijaków i nierobów". Zresztą sam nikogo przecież do OSP zapisać nie może, tylko zarząd musi kandydatów przyjąć... A nie musi przecież. Zresztą nawet jeśli, to i tak bez specjalnych wysiłków można ludzi zdemotywować i spowodować, że będą mieli to gdzieś... W dzisiejszych czasach zarazić kogoś młodego (nastolatka 16-20) pożarnictwem "na stałe" to wielka sztuka nawet w "średniej jakości" jednostkach... A w takiej? Chyba lepiej nie mówić...
Degradacja postępuje szybko - PSK przestaje dysponować, bo długi czas reakcji, bo w ogóle nie wyjeżdżają, bo przyjeżdżają pod wpływem, albo jeszcze jakieś akcje... W ten sposób traci się zaufanie wśród dyspozytorów i innych strażaków z którymi się współpracuje... Traci się w skrajnych przypadkach... hmm... honor. Bo się musi wstydzić za ludzi którzy wstydu nie mają, za to że nosi na mundurze emblemat akurat TEJ jednostki. Nie dziwię się zatem koledze, że chce zrezygnować, jak ma w perspektywie takie wątpliwe przyjemności starania się i robienia w miarę możliwości wszystkiego jak najlepiej, nawet tego co kto inny robić powinien - w skrócie "tkwienia w tym gnoju", przez co najmniej 5 następnych lat... masakra
Heh, ale się wczułem...