Sprawa drabiny i lekarza - ciekawe jest sformułowanie dr M.: "niepotrzebnie się narażać" - brzmi nieźle, ale co znaczy? bo chodziło o dotarcie do pacjentki w zamkniętym mieszkaniu na parterze, policja zakazała otwierania opancerzonych drzwi, drabina do okna była prawie pozioma, pierwszy lekarz " nie zgłosił gotowości do wykorzystania drabiny do dotarcia do poszkodowanej" i dobrze, a drugi zgłosił - i jeszcze lepiej. KDR po analizie ryzyka wyraził zgodę, w warunkach odstąpienia itd.... W wywiadzie powiedziałem jeszcze, że gdyby drabina była ustawiona pod kątem 70 stopni do wysokości 28 metrów, to chyba żaden KDR nie wyraziłby zgody na wejście lekarza - to trzeba umieć... - ale nie weszło do publikacji. Ale nikt nie powiedział, co to jest "potrzebne narażaniesię"...
O bezpieczeństwie, np. na II piętrze, decyduje KDR - ale lekarze nie zawsze to respektują - bo ślisko, śmierdzi spalenizną, w bazie nie ma prysznica, drugiego ubrania, zaraz kolejny dyżur..... I wtedy strażacy ewakuują poszkodowanego poza strefę zagrożenia brakiem pomocy lekarskiej - czyli do stóp Sz. P. Dr.... I to trzeba wpisać w meldunek, niestety, bo nie sprzyja rozwojowi przyjaźni ratowniczej, ale prawda ważniejsza... W LPR Pan Doktor maszeruje z plecakiem 20 kg i jeszcze czymś w ręce po rżysku lub zaspach - nie ma przymusu pracy w ratownictwie, za to dla chętnych lekarzy kontraktowych jest nakaz zakupu butów nad kostkę
(etatowi dostali Haixy....)