No i typowo polskie podejście, nie co zrobić żeby odpowiedni wóz PR był na miejscu zdarzenia tylko partyzantka ... ehhhh
2/. Proszę o wykazanie, w jaki sposób przemieszczanie poszkodowanego wozem bojowym może doprowadzić do "zejścia" poszkodowanego
Gdzie mam umieścić tego poszkodowanego w wozie bojowym GCBA Jelcz, kabina krótka układ 2+2
W razie zatrzymania krążenia brak możliwości prowadzenia RKO, to co zatrzymujemy się wyciągamy poszkodowanego z wozu i na ulicy RKO (ciekawe co na to rodzina i sam poszkodowany, przełożeni jak pójdzie coś nie tak i niedaj boże media a to mamy na 100% na głowie).
To samo np. GCBA Man czy widział Pan na oczy te auto, wysokość kabiny, ilość miejsca w środku, to samo inne auta nawet nowe GBA
Nie wspomne o autach typowo rat. tech. czyli wszelkiej maści małe Fordy czy nawet autka typu Renault Mascot czy Iveco, PROSZĘ MI WSKAZAĆ MIEJSCE UMIESZCZENIA TAM NOSZY Z POSZKODOWANYM W SPOSÓB BEZPIECZNY I ZAPEWNIAJĄCY MOŻLIWOŚĆ UDZIELENIA POMOCY W CZASIE TEGO PSEUDO TRANSPROTU I DO TEGO MOŻLIWOŚĆ PROWADZENIA RKO.
Nie wspomnę o tym jak profesjonalnie to będzie wyglądało jak będziemy się pocić jak upchnąć tego poszkodowanego z deską do kabiny na tej wysokości, chyba tutaj sprawność działań i szybkość też ma znaczenie, czy też się mylę
No i o ile mnie logika nie myli to możliwość przechylenia, przekręcenia a nawet upuszczenia poszkodowanego na desce jest kilkaset razy większa jak takie same czynności przy wozie który jest do tego przystosowany I PROSZĘ MI NIE MÓWIĆ ŻE TO NIEMOŻLIWE BO PRZECIEŻ MAMY BYĆ SPRAWNI, NO MAMY I PEWNO TAK SIĘ NIE ZDARZY ALE JAK TAK SIĘ STANIE TO KTO WINNY SYSTEM BO NA TO PRZYZWALA CZY STRAŻAK, W POLSCE OCZYWIŚCIE STRAŻAK, DLA MNIE TAKA SYTUACJA = PARTYZANTKA.
Skoro nie ma PR to wzywam LPR bo uznaję że jest potrzebny jak najszybszy transport poszkodowanego do szpitala a mam takie prawo jako KDR ... tak to sobie możemy teoretyzować do końca świata i jeszcze dłużej ale to nie są rozwiązania profesjonale a za profesjonalistów mamy się uważać
I nie mówimy tu już o incydentach tylko tak jak już było mówione skoro dyspozytor PR zobaczył że tak się da to zaczyna to traktować jak normalność
Przypomnę że jak robiono przetarg na śmigłowce dla LPR to jednym z kryteriów (na którym poległy Augusty gdyż poszło o wysokość kabiny załogi o bodajże 3 cm) była możliwość prowadzenia RKO w czasie transportu więc w PR czy LPR to bardzo ważne a u nas partyzant
Dlaczego chce mi Pan na siłę udowodnić że partyzantka jest dobra a nie robi się chyba nic żeby takie patologie wyeliminować.
Wobec powyższego proszę na poziomie KG przedłożyć projekt że w PSP w garażu ma stać dodatkowy wóz czyt. wóz rat. med. z obsadą 2 strażaków po przeszkoleniu i problem znika.
Ja wtedy nie mam żadnych obiekcji, wysyłam do wypadku np. GBA, SLRt i moją karetkę i nie mam żadnych obiekcji co do transportu osoby poszkodowanej na SOR.
Dlaczego w normalnym kraju wobec tego typu problemów pisze się czarno na białym jak jest, wyciąga z tego wnioski, doposaża odpowiednie służby w ilość etatów i sprzęt a u nas PARTYZANTKA i na papierze wychodzi że jest dobrze
Na koniec odniosę się także do wypowiedzi kolegi Langa bo od dłuższego czasu poważnie się zastanawiam nad ilością dokumentów które wypełniamy.
Proszę mi wytłumaczyć na logikę do czego służy i komu potrzebna jest Karta Udzielonej Pomocy Medycznej
Tylko nie oczekuję odpowiedzi że tak każe rozporządzenie, że dokumentacja, że ktoś się na tym szkoli bo szkolenia na papierze to przerabiałem i wałkowanie testów medycznych do ratownictwa medycznego w praktyce ma się jak ..... (a i żeby nie było bo zaraz będzie krzyk że się nie chcę szkolić, teoria jest potrzebna ale bez praktyki to o kant d...... ją rozbić) tyko tak na logikę, bo jak te karty każą wypełniać to je wypełniam.
Jestem w stanie zrozumieć zasadność tej karty w przypadku zdarzenia masowego, gdzie jest niewystarczająca ilość SiS. Wtedy udzielam pomocy jakiejś osobie, szybko wypełniam kartę i osoba z taką kartą trafia na SOR, tam lekarz szybko rzuca okiem co było robione i na logikę ma mu to ułatwić pracę.
Natomiast komu to potrzebne przy powiedzmy wypadku drogowym, gdzie już w meldunku piszę się jakie czynności się podejmowało a życie pokazuje że karty pomocy med. wypisuje się po zdarzeniu w strażnicach.
No mam taką kartę, podpinam pod meldunek, jak trzeba wysyłam do WSKR i co dalej
Karta jest aż w 3 kopiach, niby jedną ma dostać lekarz ... wróć ratownik medyczny na miejscu, tylko jakim cudem jak on już pojechał na SOR a coś podejrzewam że nawet nie wie o takim dokumencie a jak wie to ma go gdzieś a my przecież jeszcze musimy czekać na Policję i potem posprzątać drogę
Niech mnie ktoś logicznie oświeci bo RWD to już jest w meldunku, papierologia rośnie i nic z tego dobrego nie wynika. A ilość takich druków na cały kraj to już wymierne pieniądze które chociażby można wykorzystać do szkoleń praktycznych.
Odnoszę wrażenie że ktoś coś podpatrzył na zachodzie ale nie dowiedział się do końca po co to jest i do czego służy i na siłę wprowadził w Polsce jak zwykle bez że tak to nazwę całego "zaplecza".
Na koniec kolego Miko ja po prostu zaczynam się bać tej partyzantki, tego że ktoś zamiast mnie doposażyć i nauczyć to każe mi robić coraz więcej tym samym.
Kiedyś do naprawy auta wystarczył przysłowiowy młotek i przecinak, czy teraz też to wystarcza
Czasy się zmieniły, cywilizacja wymusiła konieczność podejmowania przeróżnych działań tylko do tego typu działań są potrzebne odpowiednie narzędzia
Przeraża mnie fakt że cały nasz kraj to chyba w oparciu o zasady partyzantki działa i po prostu mi się to nie podoba.
Powiem też tak, patrząc na to co się dzieje i to co coraz to nowi decydenci zrzucają nam głowę bez dania narzędzi do pracy, tak zaczynam być zniechęcony do jakiegokolwiek działania. To smutne ale prawdziwe, bo zamiast pochwalić kogoś za to że chce pomagać innym to cały czas na każdym kroku się go straszy, wymaga, każe ale nie naucza, nagradza i doposaża w odpowiedni sprzęt. A jak ktoś ma inne zdanie to się mówi że jest nienormalny, nieczuły i nie chce pełnić zaszczytnej służby dla społeczeństwa.
Powiedz o zaszczytnej służbie tym których przez takie partyzantki ukarali, powiedz to chociażby Pilotom z 36 pułku ...
Przypomniał mi się też teraz przypadek ratownika WOPR, na plaży dzieciaka w przełyk ugryzła osa, więc ratownik podjął decyzję i u tego chłopaka założył rurkę usto-gardłową ta by dziecko się nie udusiło bo to już następowało. Uratował mu życie ale na nieszczęście uszkodził struny głosowe. Wynik wyrok sądowy, oskarżenia ze strony rodziny ... chłopak nie może już wykonywać zawodu który kochał i po prostu powiedział że przez takie polskie prawo i to co się stało już nigdy nie udzieli komuś pomocy, po prostu odwróci głowę i uda że sprawy nie widział, wtedy nikt mu nic nie zarzuci.