Oczekiwałem takiego pytania.
Otórz mnie nie zatrzymali, ale chyba rok(albo dwa) temu taka sytuacja zdarzyła sie w Warszawie. Samochód strażacki na sygnale został zatrzymany przez policję, która zabezpieczała przejazd jakiś oficjeli. Strazacy musieli czekać cierpliwie na przyjazd, a potem przejazd konwojowanej kolumny kilkanascie minut.
Wywołalo to wtedy sporą dyskusję na temat zasadności zatrzymania pojazdu uprzywilejowanego w drodze do akcji. Poniewaz sama sprawa dotyczyła "góry" (nie zabezpieczano przecież kolumny taboru cygańskiego) szybko ukręcono jej łeb. Jednym z argumentów był fakt, że strażacy jechali do palącej się altanki, a nie np palącego się mieszkania więc nie musieli się tak śpieszyć(niewielkie straty materialne itd ble ble ble).
O ile w cywilnym aucie kierowca bierze całkowitą odpowiedzialność za stan techniczny samochodu, swoje poczynania na drodze oraz to co się dzieje w jego wnętrzu, tak w pojeździe strażackim wozi on jeszcze obok siebie swojego przełożonego. To dowódca ma się zorientować, czy wszyscy zajęli swoje miejsca, drzwi są zamknięte i to on wydaje decyzję i pozwolenie kierowcy na wyjazd. Od tej chwili fajerą kręci kierowca, który np. w Starze 244 nawet nie widzi, czy wiezie w przedziale załogi czterech, czy czternastu strazaków. Tak więc sprawa wcale nie wygląda tak prosto.
Pytanie zadałem specjalnie aby sprowokować niemrawą od dwóch dni aktywność na naszym Forum. Czyżby upały?