i tu jest odpowiedź. Czujnik CO do użytku domowego to około 100-200 zł. zaś sprzęt do użytku w działaniach ratowniczych kilkakrotnie więcej. I tu jest pies pogrzebany. W domu mam kidde. Działa, ma wyświetlacz, orientacyjny poziom pokazuje (na razie tylko w testach). I dla mnie tu kończy się jego zastosowanie. Jeżeli w pracy mam używać - niech "praca" kupi, serwisuje i odpowiada. Zastosowanie własnego, "domowego" detektora powoduje chaos. Załóżmy, że działa - przerywamy nasze działania, ewakuujemy się w bezpieczny rejon (gdzie to jest?), wzywamy Straż w ODO. (z punktu widzenia ZRM). Czas płynie, ktoś czeka na pomoc... Przyjeżdża straż, sprawdza poziom i ...nic... a poszkodowany "zszedł".
Jest gdzieś granica, której nie wolno jednostce przekraczać, aby nie popaść w obłęd. Zawsze można zadawać sobie pytanie, czy zrobiłem wszystko? czy można było coś jeszcze, gdybym miał detektor... To najprostsza droga donikąd. Gwarancją mojego spokojnego sumienia jest moja ufność w moje wyszkolenie i postępowanie w/g wytycznych. Jestem tylko człowiekiem, poruszam się w określonych prawem i wyszkoleniem i doświadczeniem ramach. To daje mi pewien poziom pewności siebie. Trochę,
, odbiegłem od meritum, sorki, moje zdanie jest takie, że tam, gdzie wchodzi w grę życie ludzkie, trzymajmy się oficjalnych przepisów, jeżeli mamy inne zdanie - droga długa, ale można załatwiać pewne rzeczy droga oficjalną.