No to trochę popolemizujmy.
Żeby zacząć, trzeba sobie uświadomić, skąd u naszych decydentów pojawił się nagle pomysł rat-medycznego.Otóż, zresztą słusznie, pomyślał ktoś, że zdarzają się sytuacje ekstremalne, podczas których do zagrożonej strefy (gdzie przebywaja poszkodowani) nie można wprowadzić ekipy pogotowia. Jak wiadomo, tylko strażacy mykają wtedy po różnych dziurach i zapadlinach, między powykręcanym żelastwem, po kolana w cuchnącej mazi, aby przy okazji działań ratowniczych poryzykować sobie troszkę, jak to jest w zwyczaju pożarniczych macho. Skoro im mało, pomyślał ktoś, to dołóżmy im jeszcze trochę, żeby im się z nudów w głowach nie poprzewracało i niech już jak tam będą a nie ma możliwości szybkiej ewakuacji poszkodowanych, poudzielają im pomocy. I tak się zaczęło.
Opracowano pewne procedury ratownicze, opierające się na wytycznych ERR, oraz wprowadzono techniki przyrządowe bezpieczne zarówno dla poszkodowanego jak i ratownika. Dlatego w torbie PSP znajduje sie tlen (nikt jeszcze nigdy nie umarł z "przetlenowania", rurki ustno gardłowe do zapewnienia drożności GDO (przytomnemu nie założysz, nieprzytomnemu nie zaszkodzisz), worek ambu + maseczka (swietna sprawa dla ceniących higienę) itd itp.
W wytycznych ERR możemy przeczytać nstp słowa:
(a) przypadkowi ratownicy nie będą szkoleni w zakresie kontroli obecności tętna w celu stwierdzenia zatrzymania krążenia i czynności tych nie będzie się od nich wymagać, jednakże ratowników z wykształceniem medycznym nadal obowiązuje ocena obecności tętna;
Chyba troszkę nam nakłamałeś zefirku
, bo czy mówiąc o strażakach, można mówić o przypadkowych ratownikach?
W związku ze specyfiką służby wyposażono ich i przeszkolono zgodnie z pewnymi procedurami i co więcej np. podczas wypadku masowego strażak pewnie będzie brał udział w segregacji, no a przypadkowy ratownik - nie. Czy przyda tu się znajomość technik badania tętna? To chyba oczywiste.
Co natomiast do błędów diagnostycznych podczas badania tętna - tylko czekać aż defibrylator znajdzie się na wyposazeniu strażaków (oczywiście po uprzednim, miejmy nadzieję, jasnym i rzetelnym ujęciu tej procedury w odpowiednich rozporzadzeniach). Bezduszna maszyna sama zanalizuje sytuację, ściągając z barków ratownika poczucie winy za błędy.
Wróciłem niedawno z recertyfikacji, gdzie gros czasu poświęcono i na egzaminie zwracano szczególną uwagę właśnie sprawom badania tętna, więc w myśl
"przypadkowi ratownicy nie będą szkoleni w zakresie kontroli obecności tętna" wydaje mi się, że szkolenie to, było jak najbardziej ukierunkowane na profil medyczny.
Acha, i jeszcze przepraszam
doktora, że w jego wątku znamiennie, jak to u nas na forum rozmawaiamy oczywiście nie na temat. Ale tak już jest. Musisz się przyzwyczaić i twardym być, nie "mientkim"