Takie teoretyczne pytanie mnie naszło:
Czy strażak, po cywilu i np. na wolnym, będący np. świadkiem wypadku może być uznany za pierwszego KDR'a na miejscu zdarzenia?
Nasz strażak nie może być KDR, bo po prostu nie ma kim dowodzić
KDR przyjedzie z pierwszym zastępem.
Pytanie pochodne: wiadomo, że ten strażak przeprowadzi rozpoznanie sytuacji, czy w związku z tym może on dzwoniąc do M(P)SK zarządać np. wysłania odpowiedniej ilości zastępów karetek itp?
Zażądać może, pytanie tylko czy MSK uzna, że rozmawia ze strażakiem, a nawet jeśli, to co to zmieni ? Nie trzeba być strażakiem, żeby powiedzieć, że widzisz pięciu rannych. To MSK dysponuje SiS - przecież nie zawsze dzwoni osoba związana z ratownictwem.
Co w ogóle rozumiesz przez "dowodzenie zdarzeniem" ? Przybyły KDR uwzględni Ciebie w meldunku, jeżeli się o to postarasz.
Ostatnio dzwoniłem "że się pali" i zasugerowałem dwa ciężkie, bo blisko zarośli zabudowania i garaże - 998 odpowiedział, że wysłał co trzeba, mimo że być może pierwsze "cywilne" zgłoszenie nie było tak szczegółowe jak moje "strażackie". Chociażby to pokazuje, że ludzie na MSK znają się na swojej robocie, bo zazwyczaj dzwoni cywil, który pożar/wypadek widzi pierwszy raz w życiu i język mu się plącze...
Jeżeli jestem świadkiem zdarzenia wymagającego interwencji służb ratowniczych - ale jest to zdarzenie w miarę standardowe, to w ogóle nie wspominam o jakichkolwiek swoich związkach z ratownictwem, bo i po co ? Natomiast jeżeli zauważę coś co cywil mógł przeoczyć, podam na MSK informacje szczegółowe - obsada stanowiska i tak zrozumie, że na miejscu jest ktoś znający się na rzeczy i w odpowiedni sposób wykorzysta takie informacje.
Kilka razy zdarzyło mi się najeżdżać na wypadki czy prowadzić zagubione zastępy na miejsce zdarzenia - ale nie jestem na służbie, nie dowodzę - mogę pomóc, pokierować, ubrać kamizelkę z napisem - ale w kompetencje dowódcy wchodzić nie będę.
Taka dygresja: Kiedyś, jako cywil, na śmiertelnym wypadku ciąłem auto, bo pierwszy zastęp był tylko czteroosobowy - i mieli dużo roboty z tymi, których już wyciągnęli - ale robiłem to bez hełmu, bez rękawic, bez osłony na oczy. Jakby mi się coś stało, dowódca pewnie by za to beknął, chociaż ja nie miałbym do niego pretensji. Zresztą jak tylko przybyły większe SiS, to pognali mnie precz - i słusznie
Tak to jest, gdy coś się dzieje, a my występujemy jako cywile. Wam też się pewnie takie akcje zdarzają