Wrócę na moment do tematów wielkie miasto i hermetyczna społeczność.
Mario trafia praktycznie w sedno. Tak jak pisałem w którymś z postów moja OSP na ponad 100 lat w tej chwili (108). Początki jej sięgają daleko poza tworzenie OSP, bo są to jeszcze organizacje typu: Towarzystwo Ogniowe. A pierwsza sformalizowana straż to rok 1731. Nie są to daty wyssane z palca, bo kroniki w mojej OSP również nie było i całość historii odtworzyłem od zera. Bo tego też nie było, aż przykro powiedzieć, że "zaginęło" podczas poprzednich "Wojen Zarządów" i w momencie kiedy zacząłem robić stronę nie było nic. Strona, kilkusetletnia historia i kronika powstały od zera (strona za kilka dni wróci w eter więc niedowiarkowie mogę zajrzeć do zakładki historia że nie są to daty wyssane z palca).
I teraz śmiało mogę stwierdzić że w mieście, które ma ponad 2000 mieszkańców, praktycznie w 100% rodzin był ktoś kto do OSP należał w ciągu tych kilkuset lat. Każdy był związany, wie jak wyglądają wybory do zarządu w takich wioskach, i wiedzą czym pachnie bycie w OSP, że gaszenie to odsetek od salonowych rozgrywek.
I tu wchodzi "polityka w skali mikro" lub jak ja czasem to nazywam marketing w OSP. OSP jest stowarzyszeniem, na zarząd nie głosują ludzie z mieściny, a strażacy na liście. I z drugiej strony można nie mieć poparcia większości wioski, ale zarząd może tak zagrywać w stosunku do innych osób, że nie ma szans na demokratyczne wybory. I wtedy mam zrobić jak: a to macie weźcie stronkę, weźcie kronikę – wtedy na pewno jak położą na tym łapę to wylecę z OSP i nie wrócę, bo będę zbędny, murzyn nam zrobił, murzyn może odejść.
Czy może właśnie siła polega na tym, że jeżeli ktoś mi się pyta, czemu strona nie działa, to mogę mu powiedzieć, bo nie układa się współpraca moja jako szeregowego sikawkowego z zarządem, zarząd sam nie wie czego chce i wciąż atakuje, i jest duża szansa taka w tym momencie, że dany rozmówca przy spotkaniu z kimś z zarządu, zapyta go (a często tak jest, wiem z autopsji teraz) co się tam u was dzieje, nie potraficie się dogadać, chłop stronę utrzymywał, a wam teraz woda sodowa uderza. I w ten sposób ludzie znają druga stronę konfliktu. Bo ja mogę mówić, że zarząd nie wie czego chce i nie potrafi się dogadać jak dorośli ludzie, że swoim zachowaniem w stosunku do mnie się kompromitują i wszelkimi sposobami chcą się wybielić nie patrząc na ogół i dobro OSP, a zarząd będzie mówił, kronikarz strzelił focha i odszedł, porobiło mu się w głowie i stronkę blokuje. A postronny słuchacz już musi sam ocenić wg swojego widzimisię: dobry chłop wreszcie się ktoś postawił, nie dał się im gnębić, albo boże jaki biedny zarząd, ledwie się po jednym konflikcie podnieśli, a tu drugi. I zarząd widzi, że ma przyklepane swoimi zagrywkami na następne 5 lat ma ciepłe posadki i dalej sobie będzie rządził, ale że społeczeństwo nie jest tak 100% za nimi. A i ja widzę, że są też głosy przeciwko mnie i to też muszę brać pod uwagę, że może moje zagranie idzie po krawędzi i mogę się na nim przejechać i to równo.
Ile małych OSP boryka się z takim problemem, że naczelnikiem jest przysłowiowy „dziadek” którego rozwój pożarniczy zatrzymał się na etapie Żuka. I taka OSP stoi w miejscu. A głosy typu zmienić zarząd, weźcie się, zbierzcie i zmieńcie to typowo akademicka dysputa ludzi nie mających pojęcia o specyfice takich małych OSP. Czasem się nie da zmienić, bo właśnie dziadek z resztą dziadków z Żuka tworzą większość (albo nawet na zasadzie głosuj jak dziadki, bo jak nie to już do auta nie wsiądziesz), a nie każda OSP przyjmuje wciąż nowych i nowych ludzi, bo młodzi jak widzą , że tam się nic nie dzieje to też nie garną. Albo przyjdą zobaczą jaki jest bałagan i przestają się udzielać. Albo przyjdą i chcą coś robić, walczyć o dotacje, wprowadzić AODO, ćwiczyć. A riposta dziadków jest typu, ja 30 lat jeździłem żukiem bez tych waszych aparatów , to i wy nie musicie mieć. I tutaj nie ma żadnych możliwości nacisku od strony PSP, burmistrza czy proboszcza. Stowarzyszenie jest niezawisłe, ma swój zarząd i już. Nikt im tych AODO nie może kazać kupić, może sugerować tylko.
OSP gdzie panuje i wewnątrz i na zewnątrz ład i porządek, nie ma kłótni i tarć to można chyba policzyć na palcach jednej ręki. W większości wg mnie to w zarządzie większość zasiada ludzi typu salonowego, którzy nie mieli w ręku prądownicy nigdy, ale wg nich to się znają jak mało kto. A w ciemno mogę się podpisać pod stwierdzeniem że pozycja i ilość medali jest odwrotnie proporcjonalna do udziału a akcjach i udzielaniu się w pracach w OSP (pracach typu przygotowania imprez, udział w uroczystościach, sprzątania, itp).
Poodbiegałem w paru miejscach od tematu, ale może to też trochę naświetla problem.