Lokaj z sikawką
Tygodnik NIE, Numer: 51/2010
Autor: BOŻENA DUNAT
Strona: 9
Przez media przebiegła informacja, że Państwowa Straż Pożarna w Augustowie ogłosiła bunt przeciwko zwierzchności. Nie podoba się strażakom sposób, w jaki komendant się do nich zwraca ("pokemony, geje, pedały, ogry, debile, matoły") i z nimi wita ("heil Hitler!"). Nie lubią, jak szef dzwoni na telefon alarmowy, bo mu zabrakło śmietany do ogórków bądź soli do ziemniaków. Nie chcą dłużej porządkować ogródków jego znajomych i gościć przełożonych.
Łódź ratunkowa z pokładem do opalania (...)
4 lata temu pisałam, że w PSP w Augustowie na liście priorytetów zamiast gaszenia pożarów znajduje się goszczenie generałów z Warszawy. Notable nie muszą płacić za hotele. Spanie, sranie, gotowanie mają za free. Lokuje się ich w Powiatowym Centrum Zarządzania Kryzysowego wyposażonym w apartamenty złożone z sypialni, pokoju dziennego, kuchni i łazienki. (...)
"Zwtoki i wywtoki",,NIE" nr 28/2006
:-) Tutaj rozwinięcie tematu przez p. Dunat, chyba po rozmowach z byłymi komendantami. Ciekawe :-)
Lokaj z sikawką
Numer: 06/2011
Autor: BOŻENA DUNAT
Strona: 9
Co się dzieje w Państwowej Straży Pożarnej po tym, jak strażacy ogłosili bunt przeciwko zwierzchnikom.
Aż 44 strażaków (na 57 zatrudnionych) napisało przełożonym "dość" i wyjaśniło, dlaczego dość. Nie podobał się strażakom sposób, w jaki komendant się do nich zwracał (pokemony, geje, pedały, ogry, debile, matoły) i z nimi wita (heil Hitler!). Nie lubili, jak szef dzwonił na telefon alarmowy, bo mu zabrakło śmietany do ogórków bądź soli do ziemniaków. Nie chcieli dłużej porządkować ogródków jego znajomych. A przede wszystkim wkurzał ich fakt, że Powiatowe Centrum Zarządzania Kryzysowego zamieniono w darmowy ośrodek wypoczynkowy dla VIP-ów. W apartamentach złożonych z sypialni, pokoju dziennego, kuchni i łazienki gościli generałowie, ministrowie, posłowie. Nie płacili ani złotówki. Co więcej, strażacy nosili ich walizki, zmieniali pościel, wozili łajbą ratunkową po jeziorach. ^/ałoga nie pozwoliła załatwić sprawy przez zapomnienie. Strażacy zagrozili, że nie wpuszczą dowódców do gabinetów i w połowie stycznia 2011 r. przysłano im nowego szefa. O tym, co ze starymi, postanowi specjalna komisja, która w dalszym ciągu słucha świadków.
Odwołani komendanci się bronią - bywa i śmiesznie, i strasznie. Trudno komendantowi zaprzeczyć, bo są nagrania, że strażak kupował mu pieczarki. Wyjaśnia (komendant) jednak, że był wtedy ciężko chory. Usprawiedliwia się, że nie wożono grzybów czy soli wozem bojowym, tylko prywatnym samochodem. I jako komendant chciał podwładnemu zwrócić za benzynę, tylko strażak nie chciał. I ieregulaminowa kara "wytyku", od którego nie sposób się odwołać,
nie jest wymysłem augustowskiego komendanta. Wprowadził ją dawno temu jego wojewódzki szef w randze generała (gen. Bogdan Kołakowski). Przetrwała nie tylko w miejscowej jednostce, bo jest korzystna dla wszystkich stron. Jest wina, musi być kara. Winy bywają niepodważalne, np. gdy podczas podcinania drzew strażak kaleczy innego strażaka. Udzielenie nagany wiąże się z wpisaniem jej do akt i zabraniem premii. "Wytyk" powoduje konsekwencje tylko do momentu, aż przełożonemu przejdzie złość.
Komendanci przyznali, że Powiatowe Centrum Zarządzania Kryzysowego w Augustowie to jest w gruncie rzeczy Augustowskie Darmowe Przedsiębiorstwo Turystyczne dla VIP-ów.
Bronili się, że zwykle nie oni zapraszali gości. Dzwoniła Warszawa - generałowie z resortu, zaprzyjaźnieni generałowie, Komenda Główna Policji, wierchuszka CBS, politycy z pierwszych stron gazet. Nie ujawniam nazwisk gości, bo moi informatorzy mają prawicowe sympatie i podali mi tylko nazwiska VIP-ów z lewicy. Niektórzy prosili o nocleg, bo zahaczali o Augustów np. w drodze do Wilna. Inni chcieli odpocząć na rybach. Jeszcze inni musieli zjechać do Augustowa służbowo, jak np. szefowie policji, których pewien amerykański koncern zaprosił na konferencję. Chłopy nocowaliby pewnie w drogim hotelu Warszawa, ale nie było miejsc. Formalnie rzecz biorąc, proceder byłby do przyjęcia, gdyby w Augustowskim Darmowym Przedsiębiorstwie Turystycznym dla VIP-ów obowiązywał jakiś cennik, niechby i symboliczny. Np. nocleg 5 zł, godzina pływania łajbą po jeziorze - 20. Ale cennika nie wprowadzono, podobnie jak w większości Centrów Zarządzania Kryzysowego położonych w turystycznych miastach. Cennik to tylko kłopot. Szmal trzeba byłoby pobierać, ewidencjonować i odsyłać do centrali. Przesłuchania dowiodły, że w straży pożarnej mało co jest liczone. Kontrolerzy dopytywali się np. o to, ile kosztuje godzinna przewózka VIP-a po Jeziorze Białym. Okazuje się, że nie wiadomo. Nie wiadomo nawet, ile pali łajba, bo czasem dużo, a czasem bardzo dużo, w zależności od sposobu prowadzenia. Naturalnie strażak nie pisał w raporcie, że woził VIP-a, a paliwo rozpisywał w karcie tak, aby nic nie budziło podejrzeń. Czyli współuczestniczył w przestępstwie, dopóki mu się nie znudziło. Okazuje się, że niektórych strażaków protestujących przeciw noszeniu walizek VIP-ów przyjęto do pracy w wyniku protekcji tychże VIP-ów. Strażakami zostali również ludzie, którzy z powodów zdrowotnych nie nadają się do gaszenia pożarów. AŁr ł: jak ci się, obywatelu, zapali chałupa, zbieraj wiadra i ściągaj sąsiadów, bo jest duże prawdopodobieństwo, że strażacy, jak już przyjadą, nie będą potrafili podpiąć się do hydrantu, będą potykać się o własne nogi albo pospadają z drabiny.
http://www.nie.com.pl/art24387.htm