Pojawiają się ostatnio na forum wątki poruszające zasadność istnienia różnych stanowisk w strukturach PSP. Narzekamy, że nie potrzeba naczelników w jedno- i dwuosobowych wydziałach KP(KM), że nie w każdej JRG jest konieczny etat dowódcy jednostki a jeszcze mniej potrzebny jest zastępca itd. Pójdę dalej tym, słusznym zresztą, tokiem myślenia zwolenników likwidacji i zaproponuję Wam dyskusję na temat okrojenia, jakże szerokiego, wachlarza stanowisk w systemie zmianowym.
Mamy tam: dowódcę zmiany, dowódcę sekcji, dowódcę zastępu, specjalistę ratownika (w planach - starszego specjalistę ratownika, młodszego specjalistę ratownika), starszego operatora sprzętu specjalnego, operatora sprzętu specjalnego, starszego ratownika, starszego ratownika kierowcę, ratownika, ratownika kierowcę, młodszego ratownika, młodszego ratownika kierowcę.
Nie zapominajmy jeszcze o najważniejszych w PSP stanowiskach: dyżurny operacyjny, zastępca dyżurnego operacyjnego, pomocnik dyżurnego operacyjnego, starszy dyspozytor, dyspozytor.
Oczywiście jest jeszcze stażysta.
Jeżeli nie pominąłem jakiegoś to wychodzi mi 18 stanowisk aktualnie oraz dwa projektowane. Tak na marginesie - dziwi mnie niekonsekwencja ustawodawcy i brak w projekcie stanowiska młodszego specjalisty ratownika i młodszego dyspozytora.
Niejednokrotnie zastanawiam się, po co tyle nazw, tyle grup zaszeregowania, tyle wierszy w tabelach? Czy nie można prościej, bardziej przejrzyście? Na przykład: dowódca zmiany, zastępca dowódcy zmiany (gdyby tamten poszedł na wolne albo na L4), dowódca zastępu, ratownik. Oczywiście ratowników trzeba by rozróżnić według posiadanych uprawnień np. do kierowania pojazdami, obsługi drabin i podnośników, łodzi motorowych itp., a także posiadanych specjalności: płetwonurka, alpinisty, dyspozytora (dyżurnego operacyjnego), strzelca wyborowego i jakie sobie tylko wymyślimy.
Za każde uprawnienie czy specjalność, przydatne w danej JRG, ratownik miałby nadawany taki wyższy stopień wtajemniczenia lub, jak kto woli sprawność (zupełnie jak w harcerstwie), za który przysługiwałby mu wyższy dodatek służbowy. Kwota tego dodatku za tą tzw. pojedynczą, każdą sprawność byłaby określona w rozporządzeniu MSWiA w sprawie uposażenia. W momencie zdobycia jakiegoś uprawnienia lub jego utraty dodatek byłby automatycznie podnoszony lub obniżany o jednakową w całym kraju kwotę. Pewnie znaleźliby się tacy, którzy mieli by po dziesięć albo i więcej sprawności i dostawaliby wielokrotność tej kwoty dodatku. I dobrze, bo ludzi wszechstronnych i zdolnych trzeba wynagradzać.
Podam przykład z życia wzięty, dlaczego taki pomysł przyszedł mi do głowy. Otóż starszy sekcyjny X z jednostki Y był miernym ratownikiem – kierowcą (3 grupa zaszeregowania). Dzięki pokrewieństwu z Komendantem szybko ukończył zaocznie aspirantkę i od razu stał się specjalistą ratownikiem (5 grupa). Facet mógłby zostać dowódcą zastępu (6 grupa), ale jest za cienki na stanowisko dowódcy jakiegokolwiek szczebla, a i po co ponosić odpowiedzialność za grupę ludzi. Mógłby zostać operatorem sprzętu specjalnego (5 grupa), ale nie ma poza prawem jazdy kat.BC żadnych innych uprawnień. W tej samej jednostce służbę pełni przynajmniej sześciu świetnych starszych ratowników – kierowców (4 grupa) w stopniu starszego ogniomistrza z prawami jazdy kat. ABCDET posiadających zdecydowanie większe predyspozycje do kierowania i obsługi pojazdów, a także dowódcze, i nie zanosi się, aby doczekali awansu do wyższej grupy zaszeregowania, a dodatek służbowy, jaki otrzymują zależy wyłącznie od Komendanta.
Sorry, że tak się rozpisałem, ale chcę być w miarę dobrze zrozumiany.
Tak dla wyjaśnienia – to nie myślcie, że jestem jednym z tych sześciu pokrzywdzonych.