Jak na razie wszystko wskazuje na to, ze winny W TYM KONKRETNYM PRZYPADKU nie jest wiek samolotu, ale, jak to z katastrofami lotniczymi bywa, splot różnych niesprzyjających warunków i czynników - fatalna pogoda, małe, niedoposażone lotnisko, być może presja na załogę (choć szczerze wierze w jej profesjonalizm) etc. Choć jakaś awaria mogla się zdarzyć. Tak naprawdę nie dowiemy się tego przez co najmniej parę tygodni. Wiek maszyny naprawdę nie gra aż takiej roli (vide - katastrofa CASY), problem nie jest obcy nawet prezydentowi USA - dyżurny Marine One to zdaje się do dziś jedna z wersji SH-3 'Sea King', helikopter o konstrukcji z lat 50., starszej niż 'nasze' Tu-154!
Najgorsze jest to, ze zrobiono z tego lotu 'rodzinna wycieczkę', zabierając grupę kluczowych wojskowych (karygodne!), wiele postaci ze świata polityki i nie tylko. Rozwiązania takie maja swoje plusy, ale, jak widać, nie można być zbyt ostrożnym, a państwa, kraju, narodu NIE STAĆ (w sensie daleko wykraczającym poza ekonomie) na oszczędzanie na bezpieczeństwie. A już na pewno nie głowy państwa, dowódców SZ RP, etc. A nie ma nic gorszego ponad to, ze do takich wniosków dochodzi się na poważnie po tak wielkiej tragedii, która taśmowo wyprodukowała wdowy i sieroty.